Rzeczpospolita: Pod koniec lutego Fidesz niespodziewanie przegrał wybory uzupełniające w jednym ze swoich bastionów, Hodmezovasarhely. W wyborach parlamentarnych 8 kwietnia Viktor Orbán może po raz pierwszy od ośmiu lat stracić władzę?
Gordon Bajnai: W Hodmezovasarhely zjednoczona opozycja dostała 57 proc. głosów wobec 41 proc. dla Fideszu. To było wielkie zaskoczenie dla partii rządzącej. Po dojściu do władzy Orbán zmienił ordynację wyborczą tak, że wymusza ona dziś powstanie systemu dwupartyjnego, jak w Wielkiej Brytanii. Aby wygrać, opozycja musiałaby się zjednoczyć, co w skali kraju jeszcze nie nastąpiło. Kluczowe będą więc nadchodzące trzy tygodnie, musi w tym czasie musi dojść do jak największej liczby umów o powołaniu wspólnego frontu przeciw Fideszowi, przynajmniej na poziomie lokalnym. Ten proces się zaczął, ale daleko jeszcze do pełnego sukcesu. Jeśli się uda, będzie to z całą pewnością wyzwanie, którego Fidesz się nie spodziewał. Orbán liczy, że opozycja po raz kolejny będzie w tych wyborach podzielona. Porażka Fideszu wciąż jest mało prawdopodobna, ale nie jest już niemożliwa.
Ryzyko utraty władzy przez Orbána wynika tylko z taktyki opozycji czy są też powody głębsze, zmęczenie ośmioma latami rządów Fideszu?
Przytłaczającą większość Węgrów, około 70 proc. społeczeństwa, wspiera integrację europejską, widzi swój kraj w Unii. Narasta więc napięcie między tym poczuciem przynależności do zjednoczonej Europy a propagandą władz, doświadczeniem dnia codziennego. W pewnym momencie w oczach wielu Węgrów ta propaganda może więc przestać być wiarygodna. Starsze pokolenie Węgrów pamięta podobną sytuację z lat 70. i 80. XX wieku, z czasów schyłku komunizmu. Z wielu analiz wynika, że ludzie wokół Orbána kontrolują od 200 do 500 różnych mediów, właściwie wszystkie środki masowego przekazu poza jedną stacją telewizyjną, kilkoma portalami internetowymi.
Gdy w 2010 r. Orbán przytłaczającą większością wygrał wybory, ludzie nie zdawali sobie z tego sprawy?