Jeszcze przed przyjazdem Viktora Orbána Gazprom sam przedłużył o cztery lata dotychczasowy kontrakt na dostawy gazu na Węgry. Poprzedni wygasł w grudniu 2015 roku, obecny będzie obowiązywał do końca 2019 roku.
Budapeszt cały czas jest uzależniony w około 80 proc. od dostaw rosyjskiego gazu i nie podejmuje aktywnych działań, by to zmienić. Orbán jest jedynym przywódcą regionu Europy Środkowej, który publicznie chwalił budowę Nord Stream 2.
Gaz i wartości
Równo rok wcześniej Viktor Orbán przyjmował w Budapeszcie prezydenta Władimira Putina. Węgry były pierwszym krajem europejskim, który gościł rosyjskiego przywódcę od czasu wybuchu wojny na Ukrainie. Budapeszt otrzymał od Rosji umowę na budowę elektrowni atomowej, kredyt na nią i ostrą krytykę m.in. ze strony Warszawy.
Wtedy w Budapeszcie Węgry otrzymały od Rosji również zwolnienie z obowiązku płacenia kar umownych w ramach zasady dostaw gazu „take or pay". Ale musiały za to zapłacić inaczej – odmawiając rewersowych dostaw gazu z Zachodu na Ukrainę poprzez swoje terytorium. Od tej pory rewers odbywa się przez terytorium Słowacji i Polski.
„Dla Orbána to była i jest demonstracja niezależnej polityki zagranicznej, troski o interesy swojego kraju, nie zważając na niezadowolenie Brukseli, a dla Putina – udowodnienie, że Unia Europejska nie jest blokiem jednorodnym i polityka izolowania Rosji nie uda się" – opisuje stosunki rosyjsko-węgierskie akademik Siergiej Utkin.