Porozumienie ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego z rezydentami to ogromny sukces obydwu stron, ale jego zapisy nie zostaną osiągnięte bez zwiększenia budżetu na świadczenia gwarantowane – twierdzą eksperci. I podkreślają, że zapisy przedstawionego w czwartek dokumentu wymagają rozwiązań ustawowych.
Chodzi o zapisaną w dokumencie podwyżkę dla specjalistów, którzy zdecydują się na zatrudnienie tylko w jednym szpitalu publicznym, co ma zapobiec groźnym dla zdrowia i życia nie tylko pacjentów, ale i lekarzy, „maratonom dyżurowym". Lekarz, który podpisze takie zobowiązanie, od 1 lipca 2018 r. miałby zarabiać nie mniej niż 6750 zł brutto wynagrodzenia zasadniczego. Zgodnie z ustawą z 8 czerwca 2017 r. w sprawie ustalania najniższego wynagrodzenia pracowników wykonujących zawody medyczne dziś specjalista może liczyć na ok. 5 tys. zł brutto, a w 2022 r., kiedy ustawa ma obowiązywać w pełni – 5,4 tys. zł brutto. – Podwyżka jest więc istotna i stanowi duży sukces negocjacyjny. Kłopot w tym, że nie wiadomo, skąd miałyby pochodzić te pieniądze. Pewne jest, że musi pociągać za sobą zwiększenie kontraktów szpitali z Narodowym Funduszem Zdrowia, ponieważ wynagrodzenia specjalistów pokrywane są z budżetu na świadczenia gwarantowane, a więc na leczenie – tłumaczy Marek Balicki, były minister zdrowia w rządzie SLD, członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP (sekcja ochrony zdrowia).