Reklama
Rozwiń

Pozwolenie na posiadanie broni - potrzebna abolicja

Pozwolenie na broń jest wydawane dla konkretnej osoby. Trzeba więc rozwiązać problem znalezisk i kolekcji, i pamiątek, by można je było poddać abolicji – pisze Krzysztof Kuczyński.

Aktualizacja: 30.01.2016 15:13 Publikacja: 30.01.2016 14:00

Pozwolenie na posiadanie broni - potrzebna abolicja

Foto: www.sxc.hu

Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy posiadania broni palnej zgodni są w jednym: musi być zarejestrowana. Nigdzie niezewidencjonowana broń palna stanowi duże zagrożenie dla społeczeństwa, gdyż policja nie dysponuje materiałem porównawczym wystrzelonych z niej pocisków, posiadacz nie jest zainteresowany właściwym jej zabezpieczeniem, a obrót i miejsce jej przechowywania nie podlega żadnej kontroli władz. Mało kto uświadamia sobie przy tym, jak wielu Polaków – świadomie lub nie – ma dostęp do niezarejestrowanej (czytaj: nielegalnej) broni.

W polskim prawie obowiązuje szeroka definicja broni palnej. Uznaje się za nią nie tylko gotowe, kompletne egzemplarze pistoletów i karabinów, ale i ich „istotne elementy". Wystarczy więc posiadać zamek starego karabinu, wykopaną w ogródku lufę, szkielet pistoletu z II wojny światowej czy bębenek od rewolweru, by już wypełnić znamiona przestępstwa nielegalnego posiadania broni. Co więcej, zabronione jest posiadanie amunicji do broni palnej, a za taką uznaje się już łuskę z niezbitą spłonką czy choćby proch strzelniczy. Konia z rzędem temu, kto nigdy nie miał styczności z takimi przedmiotami. A stąd do prawdziwych problemów tylko krok. Wystarczy, iż organ policji stwierdzi ich posiadanie, by cała machina odpowiedzialności karnej ruszyła pełną parą. Możemy wtedy co najwyżej starać się wykazywać w procesie karnym, iż dany przedmiot nie jest „niebezpieczny dla życia i zdrowia", gdyż np. wykopana przez nas stara lufa jest tak zardzewiała, że nikt z niej już nigdy nie wystrzeli. W najlepszym razie cała historia skończy się dla nas przedwczesną siwizną.

Strach oddawać

Skali zjawiska nielegalnego posiadania tak rozumianej broni i amunicji nie sposób oszacować, choć z pewnością jest ono znaczące. Po dwóch wojnach światowych pozostało na terenie Polski wiele egzemplarzy broni. Większość z nich to już skorodowany złom, ale zdarzają się też starannie zakonserwowane, gotowe do użycia jednostki, odnajdywane podczas remontów czy prac ziemnych. Wykrywacze metali są obecnie dostępne dla każdego, więc również takie „wykopki" się zdarzają. Zgodnie z prawem znalazca musi taki przedmiot niezwłocznie zdać policji i co najwyżej liczyć na to, że egzemplarzem zainteresuje się jakieś muzeum. Nasz system prawny nie wprowadza czytelnych mechanizmów jej legalizacji ani nawet pozbycia się bez kłopotów. Perspektywa pozbycia się znaleziska przez poszukiwacza i wizja szeregu pytań, na które znalazca będzie musiał odpowiedzieć, skutecznie ugruntowują stan tej patologii. Stan ten można zmienić, decydując się na abolicję dla posiadaczy broni połączoną z możliwością zalegalizowania jej posiadania.

Abolicja (mylnie nazywaną czasem amnestią) polega na czasowym wyłączeniu ścigania i karalności przestępstwa. W odniesieniu do broni – pod warunkiem jej dobrowolnego ujawnienia. Po środek ten sięgają z powodzeniem inne kraje. W Czechach nastąpiły trzy abolicje w latach 1996, 2003 i 2009, wskutek których oddano ponad 150 tys. sztuk broni. Jeszcze lepsze wyniki miała Szwecja, bo tam w trzech takich akcjach w ciągu 20 lat (1993–2013) przejęto ponad 40 tys. sztuk broni i ponad 60 ton amunicji. Również londyńska policja regularnie zbiera w ten sposób nielegalną broń.

Już samo policzenie pomoże

Abolicja nie jest również obca naszemu krajowi – w 1999 r. , przez 90 dni od wejścia w życie ustawy o broni i amunicji, można było uniknąć kary, dobrowolnie zdając broń i amunicję do depozytu.

Abolicja, zazwyczaj oznaczająca zbiórkę i niszczenie broni, nie rozwiązuje jednak problemu posiadania nielegalnych egzemplarzy o znaczeniu pamiątkowym lub kolekcjonerskim. Sama możliwość wyzbycia się takiej broni nie zmotywuje wielu posiadaczy do jej ujawnienia. Przyczyną jest problem uregulowania stosunków własnościowych i wynikająca z tego trudność w uzyskaniu pozwolenia na posiadanie takiego znaleziska lub prezentu. Zgodnie z polskim prawem znalazcy nie nabywają bowiem automatycznie własności rzeczy znalezionej, nawet jeżeli jej właściciela w oczywisty sposób nie da się ustalić. Rzecz taka staje się współwłasnością znalazcy i właściciela nieruchomości, na której została znaleziona, a gdy stanowi ona zabytek – wyłączną własnością Skarbu Państwa. Rozwiązanie takie nie przystaje do zasad posiadania broni, które dozwolone jest na podstawie pozwolenia wydawanego zasadniczo na rzecz określonej osoby. Dlatego też właściwym rozwiązaniem zdaje się połączenie abolicji z wprowadzeniem szczególnych regulacji nabycia własności znalezionej broni palnej i w konsekwencji – umożliwienia uzyskania pozwolenia na jej posiadanie. W ramach wyjątku od ogólnych zasad kodeksu cywilnego, znalazca broni powinien stać się jej wyłącznym właścicielem, nawet gdyby stanowiła ona zabytek i jej przechowywanie miało podlegać szczególnemu nadzorowi konserwatora. Na tej podstawie znalazca mógłby wystąpić z wnioskiem o wydanie pozwolenia na posiadanie broni do celów pamiątkowych lub kolekcjonerskich, zgodnie z obowiązującymi przepisami.

Nadrzędnym celem abolicji jest ujawnienie i zewidencjonowanie broni, czyli usunięcie jej z szarej strefy. Nie skutkuje przy tym zwiększeniem ilości broni w społeczeństwie, jedynie redukuje problem nielegalnego posiadania broni, która w domach Polaków i tak się znajduje. Takie kompleksowe rozwiązanie nie zlikwiduje zupełnie tego zjawiska, mogłoby jednak przynieść bardzo pozytywne efekty w walce z nielegalnym posiadaniem broni, a przez to przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa obywateli. Pozwoliłoby to na rewizję stanu posiadania znalezisk i uzyskanie przez kolekcjonerów pewności, czy wypełniają one definicję broni. Ujawnienie egzemplarzy powojennych daje też władzom niedostępne w zwykłym trybie informacje o źródłach pochodzenia nielegalnej broni i pozwala przystąpić do zwalczania jej obrotu w szarej strefie.

Nie ma przeciwwskazań

Co równie istotne, ze względu na wyjątkowość takiej akcji Skarb Państwa mógłby liczyć na dodatkowe wpływy budżetowe pokrywające jej koszty. Niejeden kolekcjoner czeka przecież na możliwość zalegalizowania swoich eksponatów i skorzysta z takiej sposobności, nawet gdyby wiązało się to z koniecznością uiszczenia rozsądnych opłat administracyjnych. Trudno doszukać się więc jakichkolwiek negatywnych skutków wprowadzenia abolicji w zaproponowanym kształcie. Pozostaje właściwie pytanie: Kiedy?

Autor jest partnerem kancelarii prawnej Domański i wspólnicy

Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Tortur nie było, można się rozejść?
Opinie Prawne
Paulina Szewioła: Wolna Wigilia? Pokaz niekonsekwencji rządu Donalda Tuska
Opinie Prawne
Pietryga: Słowa sędziego Marciniaka jak kasandryczna przepowiednia
Opinie Prawne
Pietryga: Czy pięciominutowy „comeback” Ryszarda Kalisza zagrozi demokracji?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Opinie Prawne
Kappes, Skrzydło: Neosędziowie SN mieliby orzekać o ważności wyborów? Naprawdę?
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku