W katalogu zajęć dla nowego rządu po zapowiadanej rekonstrukcji nie może zabraknąć miejsca dla najbardziej zaognionego problemu naszej polityki zagranicznej, czyli relacji z Ukrainą. Ma ona dla Polski fundamentalne znaczenie strategiczne, zatem obecny stan napięcia trzeba zakończyć. To my powinniśmy wykonać pojednawczy gest, choć ukraińska polityka historyczna gloryfikująca OUN-UPA jest trudna do zaakceptowania.
Ukraina stała się trudnym sąsiadem, nie dlatego, że ma złe intencje wobec Polski, ale z tej przyczyny, że dopiero kształtuje swoją państwowość. W dodatku czyni to w warunkach wojny w Donbasie i wewnętrznego kryzysu politycznego. Nie powinniśmy zatem traktować jej jako dojrzałego partnera, ale bratni kraj, któremu należy pomóc. Nawet wtedy, gdy nie po drodze nam z jego wizją przeszłości.
Naród ukraiński, jako byt polityczny, jest bardzo młody. Jego początki sięgają ledwie XIX wieku, kiedy zaczęła się kształtować na Ukrainie świadomość narodowa i polityczna. Ciągłość między średniowieczną Rusią Kijowską czy nawet późniejszą Kozaczyzną a współczesną Ukrainą została przerwana. Łatwo nam, Polakom, nawiązywać do naszej historii, Ukraińcy poniekąd muszą tworzyć swoją na nowo. Szukają wzoru, punktu odniesienia. Kozaczyzna jest zbyt odległa, poza tym nie była państwowotwórcza, zaś Ukraińska Republika Ludowa po pierwszej wojnie światowej okazała się za bardzo efemeryczna. To niedobór wzorów każe współczesnej Ukrainie sięgać po tradycję OUN-UPA, organizacji konsekwentnie broniących Ukraińców i dążących do budowy ich państwa. Wydaje się nam to oburzające, bo bojownicy Ukraińskiej Powstańczej Armii mają wszak na sumieniu ludobójstwo popełnione na Polakach na Wołyniu i w Galicji.
Mało tego, kiedy przyjrzymy się uważniej politycznym myślicielom ukraińskim w początkach kształtowania się idei państwa ukraińskiego, zobaczymy, że nie trzeba OUN-UPA i Bandery, by Polacy nabrali wątpliwości wobec Ukrainy. Przypomnijmy tylko najważniejszych. Michał Michnowski zakładał utworzenie ukraińskiego państwa na ziemiach pomiędzy Karpatami a Kaukazem, Stefan Rudnicki wyznaczył etniczny obszar ukraiński, na którym powinno ono powstać, w trójkącie: Lublin, Siedlce – Kaukaz – Morze Kaspijskie. Wybitny geograf polityczny Włodzimierz Kubijowicz opisał zwarte pasmo zasiedlenia ukraińskiego od Przemyśla po Pacyfik! Twierdził, że podstawą terytorialną państwa powinno być właśnie zwarte osadnictwo, nie jest jednak jasne, czy naprawdę widział je aż po Ocean Spokojny. Wszyscy główni myśliciele kształtujący ukraińską myśl państwową zakładali włączenie do Ukrainy niektórych ziem dzisiejszej Polski.
Już początki ukraińskiej historii nowożytnej budzą niepokój, a co dopiero mit UPA. Mamy prawo wskazywać Ukraińcom, że nie akceptujemy ich wyborów historycznych, mimo to, byłoby ciężkim błędem wyciągać z tych wyborów konsekwencje strategiczne. Nie możemy traktować tak samo dojrzałych państw kwitnących w poczuciu bezpieczeństwa i kraju, który dopiero się kształtuje w walce i jest realnie zagrożony wchłonięciem przez rosyjską strefę wpływów. Z całą pewnością, gdyby się w niej w końcu znalazł, kult Bandery i dowódcy UPA gen. Szuchewycza zaniknie, czy naprawdę o to nam chodzi?