Władysław Frasyniuk jest odważnym człowiekiem. Siedział w ciężkim więzieniu, a mir miał nawet u recydywy. Jako jeden z nielicznych dotrzymywał kroku młodszemu pokoleniu maszerującemu ulicami polskich miast w roku 1988. Reszta sławnych działaczy wolała wtedy knuć po cichu i uprawiać gabinetową politykę, która w końcu zaowocowała porozumieniem przy Okrągłym Stole. Potem, w latach 90., z brawurą potrafił zaatakować władze własnej partii, nawet samego Tadeusza Mazowieckiego. Bo uważał, że prowadzą partię na manowce. Miał też odwagę, w odróżnieniu od wielu politycznych kolegów, żyć w oddaleniu od polityki.