Przeciwnicy Jarosława Kaczyńskiego przekonują niekiedy, że jego głównym celem jest utrzymanie kontroli nad własną partią. Doświadczenia historyczne, łącznie z tym, że kiedyś wystąpił z założonego przez siebie Porozumienia Centrum, nauczyły go – zdaniem krytyków – że najważniejsze jest to, by nikt w partii nie mógł zagrozić jego pozycji.
Gdyby przyjąć to nieżyczliwe wobec prezesa PiS założenie, to wydarzenia ostatnich tygodni, choć kosztowały jego partię pewne straty w sondażach, choć doprowadziły do wielu emocjonujących wydarzeń w kraju i w relacjach z innymi państwami, były dla niego w sumie korzystne, gdyż pozorny chaos ostatnich tygodni pozwolił mu utemperować ambicję niektórych polityków i odzyskać więcej kontroli nad PiS. Poszczególne postaci z obozu władzy wychodzą z tej potyczki poturbowane, z utratą pewnych stref wpływów. Straty liczą wszyscy, tylko nie Jarosław Kaczyński.
Największym przegranym jest Antoni Macierewicz, który musiał pogodzić się z dymisjami dwóch bliskich współpracowników – Bartłomieja Misiewicza i Wacława Berczyńskiego. Pierwszy był jego zaufanym w reformie MON i armii, za pomocą drugiego kontrolował podkomisję, która miała zajmować się ponownym „wyjaśnianiem" katastrofy smoleńskiej. Minister obrony sprawnie budował przez ostatnie półtora roku swoje zaplecze, przejmował nadzór nad kolejnymi spółkami lub konsolidował te, które podlegały mu wcześniej. Nawet Anna Streżyńska, minister cyfryzacji, poskarżyła się we wtorek publicznie, że nie podoba jej się militaryzacja cyberbezpieczeństwa, co jest aluzją do podjazdowej wojny, jaką toczy od początku kadencji z MON.
Macierewicz skutecznie budował swoje wpływy, ale biorąc pod uwagę równowagę sił w obozie władzy, jego pozycja zaczęła być problemem. Minister obrony jest wszakże jedynym politykiem w otoczeniu Jarosława Kaczyńskiego, który po ewentualnym odejściu z PiS byłby w stanie stworzyć ugrupowanie po prawej stronie, które mogłoby stać się poważnym kłopotem dla partii rządzącej.
Macierewicza zgubiła jednak ostentacja, z jaką starał się pokazywać, że jest lojalny wobec ludzi, na których postawił. Kariera Bartłomieja Misiewicza w pewnym momencie zaczęła być problemem dla całego obozu władzy. Przy okazji noga powinęła się Berczyńskiemu, który najpierw bez dowodów przedstawił w siódmą rocznicę Smoleńska teorię eksplozji bomby termobarycznej, a później pochwalił się, że to on storpedował zakup caracali.