Wewnętrzny podział frakcyjny, który ujawnił się w partii rządzącej przy okazji sporu z Antonim Macierewiczem o Bartłomieja Misiewicza, dotyczy nie tylko spraw personalnych i gry o władzę. W istocie to głęboki spór ideologiczny dotyczący tożsamości samego Prawa i Sprawiedliwości pomiędzy pragmatycznymi modernizatorami a ideologicznymi rewolucjonistami.
Spór, który nasilił się po odejściu Bartłomieja Misiewicza, dobrze był widoczny m.in. w mediach kojarzonych z PiS. Różny stosunek do tego, jak podchodzić do Macierewicza i jego ludzi, w istocie bowiem dotyczy podstawowego pytania: w jakim kierunku powinien pójść PiS.
Potrzeba sukcesu
Jeśli bowiem Jarosław Kaczyński chce wygrać wybory w 2019 r., musi mieć na koncie poważny sukces. Przy tak ostrym podziale politycznym, z jakim mamy do czynienia w Polsce, szansą dla PiS jest głównie gospodarka, przeprowadzenie głębokiej modernizacji państwa i pchnięcie go na nowe tory rozwoju cywilizacyjnego.
W 2015 r. PiS wygrało wybory nie tylko obietnicami socjalnymi, ale również odwołując się do aspiracji Polaków. Mówiąc o półtora biliona zł, jakich Jarosław Kaczyński chciał użyć do pobudzenia inwestycji i rozruszania gospodarki, PiS odwołało się właśnie do marzenia o skoku cywilizacyjnym.
Dziś twarzami takiej wizji politycznego pragmatyzmu są wicepremierzy Mateusz Morawiecki, Jarosław Gowin, minister cyfryzacji Anna Streżyńska. Sporo podobnie myślących osób znalazło się na stanowiskach wiceministrów, dyrektorów departamentów w rozmaitych resortach oraz szefów spółek czy państwowych agencji.