Choć z badań firm rekrutacyjnych wynika, że większość z nas nie szuka aktywnie pracy, to serwisy rekrutacyjne nie narzekają w Polsce na brak użytkowników. W marcu tego roku skorzystało z nich 11,4 mln osób, czyli ponad 41 proc. internautów – wynika z danych Gemius/ PBI udostępnionych „Rzeczpospolitej" .
Zdecydowana większość użytkowników portali związanych z pracą i karierą wchodziła tam poprzez komputery (7,9 mln osób), ale całkiem spora jest już grupa amatorów mobilnego poszukiwania pracy. W marcu br. sięgnęła ona 5,9 mln osób. Dane o ich liczbie są dostępne od tego roku, więc historyczne porównania można robić na razie na liczbie internautów przeglądających serwisy pracy na ekranie komputera.
Ta zaś od trzech lat systematycznie rośnie. W marcu br. była o niemal jedną piątą większa niż rok wcześniej, a w porównaniu z marcem 2015 r. zwiększyła się o 22 proc. Ich zasięg wzrósł zaś w tym czasie z 29,9 proc. do 33 proc.
Większa popularność...
Ten wzrost może dziwić skoro – jak zwraca uwagę Paweł Korzyński, ekspert zarządzania zasobami ludzkimi w Akademii Leona Koźmińskiego – dobra koniunktura na rynku pracy sprawia, że maleje liczba osób poszukujących zatrudnienia. A to na tych aktywnych kandydatach bazują typowe portale rekrutacyjne. Trudniejsi do pozyskania są tzw. kandydaci pasywni, którzy przeważnie mają pracę i nie szukają innej – choć jeśli otrzymają ofertę pracy, to zwykle są gotowi ją rozważyć.
Paweł Korzyński zaznacza, że najczęściej takie propozycje przychodzą za pośrednictwem mediów społecznościowych, które stały się głównym kanałem dotarcia do kandydatów pasywnych. Chodzi oczywiście o profesjonalne, sprofilowane serwisy, takie jak LinkedIn i Goldenline. Choć powstawały one jako portale społecznościowe pomagające w budowie i wzmacnianiu sieci kontaktów zawodowych, to od kilku lat coraz mocniej rozwijają i promują usługi rekrutacyjne. W rezultacie w statystykach Gemius/ PBI od końca 2015 r. są już one zaliczane do kategorii serwisów z ofertami pracy, gdzie z miejsca trafiły do pierwszej dziesiątki.