Pracuję na pograniczu polsko-francuskim – intelektualnym, wydawniczym, start-upowym – łącząc te dwa kraje i ludzi, którzy wiele mogą się od siebie nauczyć, wiele razem stworzyć. Od kilku tygodni mamy już bardziej jawną ewakuację francuskich przedsiębiorstw niż pełną wzajemnego zrozumienia współpracę.
Ostatnio przy każdym spotkaniu z przedstawicielami francuskich elit wraca niczym mantra jedno zdanie: „od śmierci Profesora nie mamy z kim rozmawiać". Mowa oczywiście o profesorze Bronisławie Geremku.
Po jego śmierci coś dziwnego stało się z Europą Wschodnią, szczególnie Węgrami i Polską – twierdzą Francuzi. Zapadła noc totalitaryzmu, łamane są podstawowe prawa obywatelskie, zamykane wolne media, nierespektowane są podstawowe normy cywilizacyjne, np. trójpodział władz. Ludzie demonstrują i są aresztowani, tracą pracę z powodów politycznych. Mniejszości seksualne zmuszane są do emigracji. Intelektualiści, sędziowie, dziennikarze są na cenzurowanym. Pytanie, które słyszałem w Paryżu nieraz: czy niekatolicy mogą pracować w Polsce w administracji państwowej? I kolejne: czy dzieci w szkołach zmuszane są każdego dnia do porannej mszy? I jeszcze: czy partia Jarosława Kaczyńskiego wszystko kontroluje? I na koniec: czy nie boję się mieszkać w Polsce?
Przy okazji pada opinia: Polacy są zaczadzeni ideami zza Atlantyku. Budują partnerstwo z Ameryką, omijając Europę i wycofując się z wszelkich zawartych wcześniej zobowiązań i porozumień. Są amerykańskim koniem trojańskim w Europie, będą głosować za TTIP, hołubią Google'a niszczącego europejską kulturę etc.
Długo mógłbym wymieniać te opinie Francuzów (co niestety ważne, wpływowych elit), które powodują u mnie naprzemiennie śmiech i przerażenie. Przerażenie także tym, że w ostatnim roku nie spotykam we Francji innych opinii o Polsce.