Nie łudźmy się: dla Zachodu los Ukrainy do czasu aneksji Krymu pozostawał kwestią drugorzędną. Napięcie strategiczne w stosunkach Polski z sojusznikami polega na tym, że gdy dla nas najważniejszą jest kwestia niepodległości Ukrainy czy Białorusi, dla USA i czołowych państw zachodnioeuropejskich najważniejszym wyzwaniem są i pozostaną stosunki z Rosją.
Tymczasem reakcja Zachodu jest niejednorodna. Trudno się zresztą temu dziwić, skoro w obliczu sankcji Rosja szantażuje groźbą globalizacji reakcji, np. wycofaniem się z układów jądrowych i z innych porozumień, i wymusza liczenie się z sobą m.in. poprzez zaangażowanie zbrojne w Syrii czy groźbę wybuchu otwartej wojny z Ukrainą. W tej sytuacji Stany Zjednoczone nadal będą się starały z powodów strategicznych unikać globalizowania kryzysu ukraińskiego, trzymając go w dyplomatycznej odrębnej szufladce (tzw. compartmentalisation), by umożliwić współpracę z Rosją w innych dziedzinach, co Waszyngton uznaje za niezbędne.