Upragniona Rzeczpospolita to nie państwo szamoczące się między sprzecznymi koncepcjami swojej roli międzynarodowej, lecz mające stabilną wizję własnej racji stanu. To państwo nie szczycące się nadmiernie swoimi osiągnięciami, lecz zauważające również swoje słabości. To nie państwo nerwowo szukające nowych pomysłów, ale próbujące rozwiązać sygnalizowane od dawna problemy. To nie państwo tolerujące wygodnictwo oraz ignorancję rządzących, lecz potrafiące uczyć się na własnych błędach i prowadzące otwarty namysł nad poszukiwaniem przewag rozwojowych. Czy stać nas na taką Polskę?
Trzecia Rzeczpospolita zaczęła się od przekonania elit o niedojrzałości społeczeństwa. W pamięci utkwiła nam emocjonalna reakcja profesora Bronisława Geremka na wynik wyborów z 1991 r. Ale tej nieufności było znacznie więcej. Od sposobu skonstruowania kontraktu Okrągłego Stołu, po kolejne próby powstrzymywania społecznej aktywności, aż po praktyki Sejmu blokującego obywatelskie inicjatywy ustawodawcze. Ale to elity, a nie społeczeństwo, okazały się bardziej niedojrzałe w swoich reakcjach, postawach i lekkomyślności.
Apogeum tej niedojrzałości obserwowaliśmy podczas obchodów ćwierćwiecza niepodległości. Dla jednych była to okazja do niebywałego wręcz samouwielbienia. Dla innych – do totalnej, przekraczającej granice zdrowego rozsądku, krytyki. Według tych pierwszych wspięliśmy się na szczyty możliwości, osiągnęliśmy więcej niż kiedykolwiek w historii i więcej niż ktokolwiek inny.
Tym drugim, którym większość rządów po 1989 r. kojarzyło się bardziej z PRL niż z niepodległym państwem, można zarzucić nie tylko amnezję, ale także infantylizację myślenia przypominającą nadzieje autorów dziecięcej rewolucji z kart „Króla Maciusia Pierwszego" Janusza Korczaka. Gorzka prawda o błędach i zaniedbaniach minionego ćwierćwiecza to historia, której rewersem nie jest kraina wiecznej szczęśliwości pod rządami Jana Olszewskiego, Kazimierza Marcinkiewicza czy Jarosława Kaczyńskiego.
Jeżeli polski wybór będzie przebiegał między chaotycznymi próbami kwestionowania wszystkiego i zmian na chybił trafił a histeryczną obroną status quo, oznaczać to będzie, że polskie elity rządzące i opiniotwórcze prowadzą nas na manowce. Czynią to, mimo że ćwierć wieku doświadczeń to wystarczający czas, by nauczyć się powtarzania tych samych błędów, dobrze poznać pole politycznego manewru, nie łudzić się łatwymi rozwiązaniami i zdawać sobie sprawę ze skutków zaniedbań.