W ramach trwających konsultacji dotyczących podstaw programowych dla reformowanych szkół głos zabrało także Ministerstwo Środowiska. W resortowych uwagach do programu biologii wskazano, skądinąd słusznie, na konieczność zwrócenia się ku praktyce, m.in. poprzez zapraszanie do szkół i na zajęcia z młodzieżą także przedstawicieli leśników czy innych zawodów związanych z zarządzaniem przyrodą.
Jednak rozbrajający jest cel takich zalecanych szkołom praktyk – „wiedza ma ograniczyć zjawisko ekoterroryzmu bazującego na braku świadomości społecznej". W świetle trwających już drugi rok protestów naukowców i organizacji społecznych przeciw sposobom i skutkom realizacji decyzji o zwalczaniu kornika w Puszczy Białowieskiej, efektom zniesienia kontroli nad wycinką drzew na terenach prywatnych oraz innych już wprowadzonych czy planowanych kontrowersyjnych legislacji dotyczących przyrody, nasuwa się podejrzenie co do intencji resortowych uwag do podstaw programowych. „Spotkania z praktykami" mają sprawić, by broń Boże, nowe pokolenie nie myślało inaczej niż „jedynie słusznie" i by nie wyrastali aktywiści próbujący kontestować działania władz.
Przyroda dobrem wspólnym
Wiele wskazuje jednak na to, że młodzi ludzie, a zwłaszcza ci, którzy tworzą organizacje sprzeciwiające się traktowaniu przyrody jedynie utylitarnie (przypisywane są im przez władze najgorsze cechy łącznie z neofaszyzmem i satanizmem) czynią to nie z powodu „niskiej świadomości ekologicznej". Wprost przeciwnie – motywuje ich wysoka świadomość znaczenia, jakie ze względów zarówno biologicznych, jak i humanistycznych, ma zachowanie unikalnych już ostoi dzikiej przyrody o prawie niezmienionej przez człowieka strukturze i zachodzących procesach. Takie obszary z dnia na dzień kurczą się na całym świecie, a w Europie ostatni zachowany najbliższy naturze las będący sukcesorem tego, który pokrywał nasz kontynent od pradziejów, to właśnie Puszcza Białowieska.
Z tego to powodu potrzebę ograniczenia do minimum ingerencji ludzkiej w naturalne procesy w ekosystemach na terenie całej puszczy, a nie tylko w Białowieskim Parku Narodowym i rezerwatach (po polskiej stronie to mniej niż 30 proc. obszaru) rozumieją setki młodych ludzi. Szczególnie podziwiać należy determinację i wrażliwość wielu z nich działających w ekologicznych ruchach i organizacjach obywatelskich sprzeciwiających się skali i sposobowi wycinania drzew nawet pod hasłem „walki z kornikiem" na tym obszarze uznanym przez UNESCO za światowe dziedzictwo przyrodnicze. Wiele wskazuje, że to nie „obce siły" każą tym najodważniejszym z nich zatrzymywać harvestery (maszyny wykorzystywane przy wycince drzew – red.), ale przekonanie, że mamy jako kraj ogromny skarb, wart, aby dla jego ochrony ryzykować.
Nie bez powodu śp. prezydent Lech Kaczyński nazwał Puszczę Białowieską „perłą w koronie polskiej przyrody", powołując w 2006 r. zespół przygotowujący objęcie całej puszczy parkiem narodowym. Niestety, zamierzenie to się nie ziściło. Dziś odpowiedzialność za zachowanie przyrodniczego bogactwa puszczy w nieuszczuplonym stanie, także dla następnych pokoleń jest przejawem nowoczesnego patriotyzmu. Blokowanie tnących puszczę harvesterów przez aktywistów z koalicji organizacji ekologicznych wspieranych przez spontanicznych pojawiających się wolontariuszy to symboliczny i jednocześnie spektakularny sygnał, że nie wszyscy godzą się na zamach na polskie dziedzictwo przyrodnicze.