Europejski komisarz ds. migracji, spraw wewnętrznych i obywatelstwa Dimitris Avramopoulos apeluje do Polski o solidarność w rozwiązywaniu kryzysu migracyjnego. Wyrazem takiej postawy miałoby być przyjęcie migrantów w ramach mechanizmu relokacji. Polaków nie trzeba jednak uczyć solidarności. Okazują ją od wielu miesięcy.
Niewłaściwa kuracja
W opublikowanym na łamach „Rzeczpospolitej" artykule Avramopoulos opisał dotychczasowe działania zmierzające do rozwiązania kryzysu migracyjnego, w tym niewątpliwy sukces, jakim okazało się praktyczne zamknięcie szlaku prowadzącego przez Turcję. Jednocześnie jednak unijny komisarz wezwał po raz kolejny Polskę do bezwarunkowego podporządkowania się mechanizmowi automatycznej relokacji. Alternatywą miałoby być kontynuowanie postępowań przeciwko naszemu krajowi.
Trudno nie zgodzić się z Avramopoulosem, że obecnie jednym z priorytetów jest zahamowanie napływu migrantów szlakiem śródziemnomorskim. Cieszy też, że komisarz Unii Europejskiej ds. migracji, spraw wewnętrznych i obywatelstwa zaczął się zbliżać do stanowiska, które Polska konsekwentnie prezentuje od kilkunastu miesięcy. Zawsze bowiem podkreślaliśmy, że kluczem do rozwiązania problemu jest działanie u źródeł – to tam należy przede wszystkim walczyć z przyczynami migracji.
Taka myśl pojawiła się także w artykule brukselskiego komisarza. Niestety, kuracja, jaką chce zaaplikować Europie wysoki urzędnik z Brukseli, nie jest właściwą odpowiedzią na katastrofę – spowoduje, że na Stary Kontynent ruszą kolejne fale migrantów ekonomicznych poszukujących lepszych warunków socjalnych. Presja migracyjna będzie bowiem w najbliższych latach rosnąć, a nie słabnąć, jak sądzą myślący życzeniowo urzędnicy z Brukseli.
Zachęta do szturmu na granice
Polska konsekwentnie nie wyraża zgody na obligatoryjny i automatyczny mechanizm redystrybucji z kilku ważnych powodów, które wyjaśniałem także w odpowiedziach rządu RP skierowanych do Komisji Europejskiej.