Reklama
Rozwiń

Smolar: Bez złudzeń wobec intencji Londynu

Polska nie zmieniła swoich sojuszników, tyle że politycy PiS stworzyli fantazyjny miraż nowych konstelacji koalicyjnych z Wielką Brytanią czy w ramach Międzymorza – pisze ekspert.

Aktualizacja: 30.07.2016 07:51 Publikacja: 28.07.2016 20:03

Smolar: Bez złudzeń wobec intencji Londynu

Foto: PAP, Tomasz Gzell

Marek Cichocki otarł się o praktyczną politykę i dyplomację, doradzając prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, pozostaje jednak filozofem polityki, którego zawsze pobudzające do myślenia spostrzeżenia nie zawsze są zgodne z realiami. Za przykład posłużyć może felieton z 24 lipca. Autor czyni najwyraźniej założenie, że nasz region kiedykolwiek odgrywał ważniejszą rolę w polityce brytyjskiej.

W listopadzie 2010 r. sekretarz obrony Liam Fox uczestniczył w Oslo w pierwszym spotkaniu ministrów obrony państw nordyckich, bałtyckich i Wielkiej Brytanii. Obserwatorami byli też wiceministrowie obrony Polski i Niemiec. Podczas późniejszych corocznych obrad tej tzw. grupy północnej, nawet po agresji rosyjskiej na Ukrainę, wydawano deklaracje o współpracy, które nie miały jednak praktycznych konsekwencji.

David Cameron także zainicjował w 2011 r. utworzenie tzw. Northern Future Forum z udziałem premierów państw nordyckich i trzech bałtyckich, ale... bez Polski. Zachęcająca reakcja partnerów przemieniła się w obojętność, gdy okazało się, że Cameron pojawił się bez konkretnych projektów. Podobnie było rok później w Sztokholmie. W lutym 2013 r. w Rydze wymieniono poglądy na tak kluczowe tematy, jak konkurencyjność zielonej gospodarki i metody zmniejszenia różnic w rozwoju cyfrowym.

Europa Środkowa, w tym Polska, nigdy nie była punktem odniesienia dla polityki brytyjskiej, także w sensie taktycznym, podczas rokowań nad funkcjonowaniem Unii Europejskiej poprzedzających referendum nad Brexitem. Nie można przywołać choćby jednej inicjatywy Londynu, która by miała na celu zbudowanie bardziej trwałej przeciwwagi dla francusko-niemieckiego tandemu.

Dlatego aberracyjna była koncepcja PiS oparcia się na Londynie jako na najbliższym partnerze w UE, wyrażona przez ministra Witolda Waszczykowskiego w exposé parlamentarnym, w którym zdawkowo potraktował Francję, a Niemcy określił jako najważniejszego... partnera handlowego.

Prawdziwie fantazyjnie brzmi stwierdzenie Cichockiego, ale być może dostrzega on coś, czego nie widzą najpoważniejsi analitycy brytyjscy: „Po referendum Wielka Brytania de facto znalazła się poza UE, zachowując ogromny potencjał wpływu na Unię. Paradoksalnie teraz Londyn ułoży sobie relacje z Niemcami (interesy gospodarcze) i z Francją (interesy bezpieczeństwa) bilateralnie zgodnie z własnymi potrzebami bez gorsetu unijnego".

Gdzie autor dostrzega źródła „ogromnego wpływu na Unię"? W sferze gospodarczej koszt Brexitu poniesie przede wszystkim Wielka Brytania, albowiem ceną dostępu do jednolitego rynku będzie stosowanie się do zasad unijnych, a iluzoryczna okaże się suwerenność handlowa. Nie ma tu miejsca na odrębne stosunki gospodarcze z Niemcami, dla których najważniejsze jest i pozostanie uratowanie eurozony jako konstytutywnego elementu konstrukcji UE. W tym kryć się mogą koszty dla takich państw jak Polska, ale nie ma to nic wspólnego z Wielką Brytanią. Niemcy będą zainteresowane utrzymaniem jak najbliższych więzi UE z Londynem z powodów strategicznych, a i ze względu na poważną nadwyżkę handlową z tym krajem. Nadwyżkę handlową odnotowuje również Francja...

Czy interesy bezpieczeństwa Londyn lokować będzie w Paryżu? O tyle, jak miało to miejsce w kilku ostatnich latach, o ile bilateralne porozumienia pozwolą zmniejszyć koszty utrzymywania sił zbrojnych, w tym jądrowych. Niewiele ponadto. Punktem odniesienia dla Londynu pozostaną USA i NATO, szczególnie gdy politycy brytyjscy wykazują zmniejszające się pragnienie angażowania wojskowego na świecie.

Europa Środkowa, co twierdzi Cichocki, nigdy nie miała – a szkoda – większego znaczenia dla Londynu w ramach UE, nie stanie się też po Brexicie – to dobrze – „przedmiotem targu z Berlinem i Paryżem w negocjowaniu własnych interesów".

Pozwalam sobie na tę polemikę, bo nie tylko bardzo cenię to, co zazwyczaj Marek Cichocki ma do powiedzenia, ale i ze względu na ostatnie słowa jego felietonu: „Jesteśmy dzisiaj w zupełnie nowej sytuacji i postępowanie według dotychczasowych zasad nie ma sensu. Brexit zmienił reguły gry i trzeba je przyjąć jak najszybciej".

Polska nie jest w zupełnie nowej sytuacji: jest tam, gdzie była, tyle że politycy PiS stworzyli fantazyjny miraż nowej sytuacji i nowych konstelacji koalicyjnych z Londynem czy w ramach Międzymorza. Takich nie było, nie ma i nie będzie.

Zgodzić bym się musiał ze stwierdzeniem Cichockiego: „Dzisiaj decydują tylko dwa państwa, Niemcy i Francja, których potencjał głosów w Radzie praktycznie dominuje nad głosami wszystkich pozostałych państw członkowskich". Jakie jednak mogą z tego stanu rzeczy płynąć konsekwencje, autor nie dopowiada. Musiałby bowiem stwierdzić, że w interesie Polski jest jak najbliższa współpraca z Berlinem i Paryżem, a i z Komisją Europejską, dla realizacji podstawowych interesów bezpieczeństwa i rozwoju.

Autor jest ekspertem, członkiem Rady Fundacji Centrum Stosunków Międzynarodowych

Opinie polityczno - społeczne
Daniel Jankowski: W te Święta nie zapominajmy o chrześcijanach w Syrii
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Wieczna wigilia
Opinie polityczno - społeczne
Roman Kuźniar: Lekcje Chrobrego w sprawie Unii, Rosji i PiS
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Dlaczego Polakom potrzeba dobrej woli
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Orbán udziela azylu Romanowskiemu: potężny cios w PiS i jedność Unii Europejskiej
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku