Przed szczytem nuklearnym w Waszyngtonie, który odbył się 31 marca i 1 kwietnia, niektóre światowe media z satysfakcją podawały w wątpliwość, czy dojdzie do spotkania między polskim prezydentem Andrzejem Dudą a Barackiem Obamą. Opinie sugerujące, że Obama, podkreślający podczas spotkania z Raulem Castro istnienie żywych stosunków pomiędzy USA a Kubą, nie miałby czasu na spotkanie z najbliższym sojusznikiem USA w tej części Europy, brzmiały niewiarygodnie. Dotyczyło to zwłaszcza księżycowych oskarżeń o rzekomo niedemokratyczny charakter rządu, któremu Polacy udzielili w wolnych i demokratycznych wyborach bezprecedensowego poparcia. Traktowanie wyborów społeczeństwa jako niedemokratycznych ma wszelkie cechy totalitarnej inżynierii społecznej, pozbawionej jakiegokolwiek szacunku dla demokracji.
Medialna agresja
O ile jednak oskarżenia te wywoływać mogą wzruszenie ramion lub uśmiech, o tyle inne medialne doniesienia powodują irytację. W czasie gdy po świecie rozchodziły się nierzetelne wiadomości na temat spotkania dwóch prezydentów, prasa i niektóre międzynarodowe portale emocjonowały się, niedopuszczalnymi w ich mniemaniu, pomysłami PiS na wprowadzenie zakazu morderczej praktyki, jaką jest aborcja. Mam na myśli choćby stronę internetową włoskiego dziennika „La Repubblica".
Poziom niedoinformowania dyskutantów dobitnie pokazuje choćby fakt, że projekt objęcia całkowitą ochroną człowieka w prenatalnej fazie rozwoju nie pochodzi ani od rządu, ani od klubu PiS, ale przygotowały go organizacje pozarządowe i zamierzają uzyskać dla niego kolejny raz społeczne poparcie w postaci podpisów setek tysięcy obywateli.
Biorąc pod uwagę specyfikę europejskich doniesień medialnych, myślę, że upowszechniane przez nie spekulacje, jakoby Obama wolał spotkać się z Castro niż z Dudą, jak również krytyka polskiego rządu i Polaków przez głównych sponsorów amerykańskiej Partii Demokratycznej w czasie kampanii wyborczej jest dla Polski raczej powodem do dumy niż czymś dotkliwym. Uważam, że uznanie kraju za niewiarygodny przez taką organizację jak Planned Parenthood, handlującą zwłokami dzieci zabitych przed urodzeniem, samo w sobie stanowi poważną pozytywną rekomendację.
Medialna agresja względem Polski dowodzi natomiast tego, że współcześnie, jeśli kraj chce chronić swoje kulturowe, religijne i historyczne korzenie, spotka się z falą zniewag ze strony środowisk, które uległy wykorzenieniu, choć zachowują silną pozycję w krajach zachodnich. Warto przypomnieć, że dokładnie to samo przydarzyło się premierowi Viktorowi Orbánowi na Węgrzech w latach 2010–2015.