Janusz Lewandowski: Komu służy PiS

Pod sloganem „wstawanie z kolan" ukryta jest strategia polityki zagranicznej, która izoluje Polskę na arenie międzynarodowej i wpycha nasz kraj z powrotem w strefę wpływów Rosji – pisze eurodeputowany PO.

Aktualizacja: 25.04.2017 17:28 Publikacja: 24.04.2017 21:25

Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz. Nieomylni stratedzy czy zwykli fantaści?

Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz. Nieomylni stratedzy czy zwykli fantaści?

Foto: Rzeczpospolita, Jerzy Dudek

Tusk już wie, że będzie zwolniony z pracy" – zdradził „Rzeczpospolitej" prezydencki minister, Krzysztof Szczerski, w grudniu 2016 roku. „Panu prezydentowi Łukaszence zależy absolutnie na interesie Białorusi... widać, że jest ciepłym człowiekiem" – stwierdził marszałek Karczewski w przededniu fali represji na Białorusi. Podziw dla tamtejszego porządku wyraził także minister Waszczykowski, pierwszy w dziejach dyplomata, który szybciej mówi, niż myśli. Architekt naszego sojuszu z Wielką Brytanią w przeddzień Brexitu zabłysnął oskarżeniem liderów 27 krajów Unii o fałszerstwo przy ponownym wyborze Tuska na szefa Rady Europejskiej. To dobry minister – stwierdził europoseł Czarnecki, biorąc miarę ze swej nieszczęsnej przygody w roli ministra europejskiego. Dodajmy do tego europosła Krasnodębskiego, dostatecznie opłacanego przez Niemców na uniwersytecie w Bremie, by zachęcać Tuska do zmiany obywatelstwa na niemieckie.

Niewyczerpanym źródłem słów i czynów, które każą pytać o poczytalność, jest minister Macierewicz. Ale pierwszeństwo należy się prezesowi Kaczyńskiemu. Z bogatego zbioru przepowiedni nieomylnego stratega wybieram tę z roku 2002, gdy straszył Polaków Unią Europejską: „będziemy do naszego członkostwa w UE dopłacać". Cóż, od początku, czyli od 2004 r., to Unia dopłacała do Polski. Drobne 85 mld euro netto do roku 2015. Aż do czasu, gdy prezes przejął władzę w Polsce. W 2016 r. nasze saldo rozliczeń strukturalnych z Unią było „wreszcie" ujemne.

Przytaczam te świadectwa oderwania od rzeczywistości, by unaocznić stan umysłu ludzi, którzy odpowiadają dzisiaj za losy naszego kraju. Nie próbują nawiązać kontaktu z rzeczywistością. Dzięki nim słyszę w Brukseli, że rozszerzenie UE w 2004 r. było błędem.

Déj? vu

IV RP kojarzy się, słusznie, z nadużyciami ministrów Ziobry i Kamińskiego. Znakiem firmowym były poranne najścia w towarzystwie kamer. Ale nadzwyczajna mobilizacja przy urnach w 2007 r. wzięła się ze wstydu za rządzących. Wolfgang Münchau pisał na łamach „Financial Times" w lipcu 2006 r.: „Z całą ostrością ujawnia się błąd, jakim było przyjęcie Polski do Unii Europejskiej". Rosła w tym czasie irytacja wobec kraju, który już wówczas regularnie szantażował wetem, obrażał partnerów, zamiast negocjować i pozyskiwać sojuszników.

Dziś ten okres jest zakłamywany, by przedstawić prezydenturę Lecha Kaczyńskiego w lepszym świetle. W rzeczywistości zerwał on de facto Trójkąt Weimarski, eliminując nas ze współdecydowania o losach UE. Największe porażki prezydent Kaczyński poniósł jednak na odcinku wschodnim, czego ilustracją był szczyt energetyczny w Krakowie, na który nie przybył kluczowy gość, prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew. W tym czasie spotkał się na Kremlu z Władimirem Putinem. W dniu wizyty Lecha Kaczyńskiego w Wilnie parlament litewski odrzucił możliwość zapisywania przez Polaków swego nazwiska w języku polskim. Ten okres to ciąg porażek, amatorszczyzny i samoizolacji Polski. 31 sierpnia 2006 r. belgijski „Le Soir" zadał pytanie, które wraca w epoce „dobrej zmiany": „W Brukseli nie pytają już, dokąd zmierza Polska. Raczej jak można wyobrazić sobie Europę bez Polski". Po 2007 r. wróciliśmy do europejskiej ekstraklasy. Dla każdego, kto – jak ja – pamięta wszystkie uprzedzenia z początku lat 90. oraz blamaż IV RP, późniejsza kariera naszego kraju była powodem do dumy. Polska była pierwszym „nowym" krajem, który przełamał monopol Zachodu na najważniejsze funkcje w UE. Najpierw Jerzy Buzek został szefem europarlamentu, potem Donald Tusk szefem Rady Europejskiej. Trzeba również pamiętać o rekordowym, rosnącym budżecie Polski w malejącym jako całość budżecie UE – świadectwie wygranych w konflikcie z największymi potęgami Europy. Polskie inicjatywy, takie jak Partnerstwo Wschodnie i Unia Energetyczna, stawały się programami europejskimi. Wreszcie o zaproszeniu do wielkiej gry o przyszłość Starego Kontynentu, gdy Wielka Brytania zaryzykowała referendum, a Rzym i Madryt zostały osłabione przez kryzys. Miałeś, chamie, złoty róg!

Wyścig do ucha prezesa

Kłamstwo „Polski powstającej z kolan" jest warte kłamstwa „Polski w ruinie". Wybory 2015 r. były prototypem „fake news", które potem zamieszały w głowach Anglikom, a jeszcze później torowały drogę Donaldowi Trumpowi do prezydentury. Do jakiego stopnia zrujnował międzynarodową pozycję Polski, ujawniło się w dniu, w którym przedłużono mandat Tuska. Tak haniebnej intrygi, wymierzonej w rodaka, Europa nie widziała od czasu PRL-owskich wysiłków, by utrącić Nagrodę Nobla dla Lecha Wałęsy. Obserwowałem z bliska powszechne pukanie się w czoło, przy pełnej wiedzy, że rząd Szydło wynosi prywatną mściwość Kaczyńskiego na forum międzynarodowe.

PiS nie prowadzi polityki zagranicznej rozumianej jako odczytywanie polskiej racji stanu. Uprawia za to wyścig do ucha prezesa, który nakazuje puste gesty, ze szkodą międzynarodową. Rozsypała się polityka wschodnia, odkąd Ukraina jest ofiarą polityki historycznej, a flirt z Łukaszenką osłabił telewizję Biełsat, odbierając jej część ministerialnej dotacji. W przeddzień święta 60-lecia traktatów rzymskich premier Szydło szantażowała Unię wetem w sprawie deklaracji uzgodnionej z naszym udziałem. Szkodzi ona w ten sposób realnym interesom Polski, osłabia pozycję negocjacyjną naszego kraju. Unia toleruje nas jak lokatora, który został przyjęty do wspólnego domu, podpisał domowy regulamin, ale okazał się uciążliwym chuliganem.

O ile minister Waszczykowski wyrobił sobie opinię osoby, której wyczyny należy puszczać mimo uszu, o tyle słowa i czyny Macierewicza są brzemienne w skutkach dla bezpieczeństwa Polski. Gdy podczas konferencji w Monachium dopisuje katastrofę smoleńską do inwazji Rosji na Gruzję i Krym, wykreśla Polskę z grona wiarygodnych partnerów NATO. Niech nas nie mylą stare zobowiązania, podjęte za czasu jego poprzedników. Czystki, które okaleczyły dowództwo armii oraz GROM, paraliż wywiadu i kontrwywiadu wojskowego to nie koniec destrukcji. Zrywając kontrakty na caracale, odrzucił de facto zaproszenie do współpracy potencjałów militarnych, stanowiącej wstęp do budowy europejskiej unii obrony. Następny krok to rezygnacja z ramowego członkostwa w Eurokorpusie.

Nie ma śmigłowców – żadne zmartwienie, mówi wiceminister Kownacki, który usiłuje dorównać swemu mistrzowi. Nie ma także tarczy rakietowej „Wisła", nie ma programu „Orlik". Materializuje się jedynie prywatna armia za publiczne pieniądze, zwana Obroną Terytorialną. MON szczyci się budżetem, na miarę zobowiązań NATO, robiąc dziwne zakupy i osłabiając potencjał militarny Polski.

Czy w tym szaleństwie jest metoda?

Samoizolacja i ośmieszenie Polski w Unii Europejskiej oraz utrata wiarygodności w NATO – to wszystko tak bardzo przeczy polskiej racji stanu, że rodzi klasyczne pytanie: komu to służy, kto za tym stoi? Ulubione pytanie Gomułki i Kaczyńskiego. Niezrozumiałe staje się zrozumiałe, gdy do poczynań PiS przyłoży się słownik tej partii: agentura, targowica, zdrada. Spróbujmy spojrzeć na „dobrą zmianę" przez okulary Putina. Długo przyglądał się bezradnie wyprowadzce Polski z rosyjskiej strefy wpływów, ale od wyborów w Polsce w 2015 r. karta mu sprzyja.

Celem pierwszym jest obudzenie egoizmów narodowych rozrywających wspólnotę europejską; wspomaganie materialne i propagandowe populizmu niechętnego Brukseli. Rząd Beaty Szydło, wyprowadzając „unijną szmatę" z urzędu, Kaczyński, podając recepty na osłabienie UE, Waszczykowski, zapowiadając kampanię oczerniania UE – doskonale się wpisują w scenariusz Putina.

Cel drugim, odnowienie podziału Wschód–Zachód i zwątpienia co do wspólnoty wartości z krajami, które Kreml uważa za strefę własnych wpływów. Kaczyński wymieniany jest w jednym szeregu z Orbánem, Erdoganem, a nawet Putinem, jako uosobienie nieprzewidywalnego Dzikiego Wschodu.

Trzecim celem Putina jest podważenie wiarygodności krajów na wschodniej flance NATO. Wystarczyło inspirowane przez Macierewicza najście na Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO, by brytyjski wywiad uznał, że „Polska przestaje być sojusznikiem w obliczu wyzwań ze strony Rosji i staje się zagrożeniem dla całej naszej wspólnoty". Później było jeszcze gorzej.

Wnioski, jakie z tego płyną, są następujące: Kaczyński z Macierewiczem stanowią ochotniczy dream team na wojnie hybrydowej prowadzonej przez Putina w celu osłabienia zachodniej demokracji. Realizują scenariusz pisany na Kremlu bezinteresownie, gdy innych trzeba opłacać. Nie wnikam w intencje. Oceniam tylko skutki. PiS jest partią antyrosyjską na poziomie deklaracji, ale jego działania są zbieżne z interesami Kremla. Żądza pełnej władzy, realizowana przez zastępy Kaczyńskiego na naszym coraz bardziej peryferyjnym podwórku, zaślepia tak bardzo, że niweczy wysiłek całego pokolenia wolnej Polski, by uwolnić nasz kraj od przekleństwa geopolityki.

Autor jest ekonomistą i politykiem Platformy Obywatelskiej, posłem do Parlamentu Europejskiego. Od 2010 do 2014 r. był komisarzem europejskim ds. programowania finansowego i budżetu.

Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Orbán udziela azylu Romanowskiemu: potężny cios w PiS i jedność Unii Europejskiej
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Polska mistrzem Polski: przegrywa ze sobą i nie umie opowiedzieć o pomocy niesionej Ukrainie
Opinie polityczno - społeczne
Marek Budzisz: Europejskie wojska w Ukrainie – jak to zrobić, by nie zaszkodzić Polsce?
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Putin wszedł w buty Dziadka Mroza
opinie
Jim Cloos: Tusk jest wielkim graczem w Europie
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10