Jak co roku przedstawiam próbę prognozy na nadchodzący rok. Miniony 2016 rok, zgodnie z moimi przewidywaniami, przyniósł upodmiotowienie Polski na arenie międzynarodowej. Z dość biernego obserwatora płynącego z głównym nurtem unijnej polityki Rzeczpospolita stała się głównym rozgrywającym w Europie Środkowo-Wschodniej i chcąc nie chcąc coraz bardziej muszą się z nami liczyć w Europie. Zatem mamy dziś pełne prawo nie tylko przewidywać i prognozować, ale również wyznaczać kierunki rozwoju Unii Europejskiej oraz jej cele polityczne i gospodarcze, a co za tym idzie realizować własny interes narodowy.
Między Kremlem a Białym Domem
Każdy (sic!), ale to każdy prezydent Stanów Zjednoczonych w najnowszej historii, łącznie z Ronaldem Reaganem, rozpoczynał swoją kadencję od deklaracji poprawy/normalizacji/resetu stosunków ze Związkiem Sowieckim/Rosją. To zwykły, niezmienny i praktyczny rytuał w dyplomacji.
Nie inaczej postępuje Donald Trump. Tyle i tylko tyle, bowiem tym razem o poprawie relacji między Rosją a USA nie może być mowy ze względu na jaskrawy konflikt interesów między tymi krajami. Chodzi o rynki nośników energii: ropy naftowej i gazu ziemnego. Teoretycznie USA, Rosja i Arabia Saudyjska, czyli trójka największych światowych producentów (ten sam poziom wydobycia), mogłyby się porozumieć w kwestii cen ropy. Tylko teoretycznie, gdyż powrót do wysokich cen energii zdusiłby w zarodku wysiłki administracji Trumpa ustabilizowania sytuacji ekonomicznej USA. Dalej, zasilenie budżetu Rosji ekstradolarami z eksportu ropy i gazu wzmogłoby mocarstwowe dążenia Władimira Putina i napędziło wyścig zbrojeń, a w konsekwencji zwielokrotniłoby nakłady i wysiłek wojenny USA. Moskwa i Waszyngton, niezależnie od retoryki, pozostaną wrogimi sobie państwami, bowiem ich interesy pozostają sprzeczne. Chyba że... Putin podniesie wysoko ręce i odda lwią część sektora wydobywczego w ręce zagranicznych koncernów paliwowych, ale to bajka raczej, a nierealny scenariusz.
Trójkąt ABC
W najbliższym roku koncept regionu Trójmorza, krajów położonych między Adriatykiem, Morzem Czarnym a Bałtyckim, ma szansę nabrać realnego kształtu i może stanowić w jakiejś mierze przeciwwagę albo czynnik równoważący dla ekspansywnej polityki gospodarczej krajów starej Unii i ich potencjalnej (albo realnej) bliskiej współpracy polityczno-gospodarczej z Rosją. Jaskrawym symbolem tego przymierza pozostaje rosyjsko-niemiecki gazociąg po dnie Bałtyku – Nord Stream, który obydwa kraje zamierzają rozbudować o dwie dodatkowe nitki.
Rozbudowa Nord Streamu nie ma ekonomicznego uzasadnienia, bo istniejące nitki gazociągu pozostają w 50 proc. niewykorzystane. Podwojenie możliwości przesyłowych Nord Streamu wskazuje, że Rosja zakłada zaprzestanie przesyłu gazu przez Białoruś i Ukrainę. Innymi słowy, bierze pod uwagę destabilizację tych krajów.