Płociński: Wielki przekręt z wypadkiem pani premier

Wreszcie opozycji coś się udało. Tygodnie, miesiące piarowych wpadek i spadków w sondażach, a tu nagle pełen sukces. PiS połknął haczyk, poszło lepiej niż ktokolwiek mógł zakładać. Łatwo zrozumieć, dlaczego opozycja nie otwiera szampana: groźny wypadek, premier w szpitalu – toasty by teraz wszystko popsuły - pisał w rp.pl 14 lutego 2017 roku Michał Płociński. Przypominamy ten tekst nie bez powodu – „Rzeczpospolita” była bowiem najczęściej cytowanym medium w Polsce w zeszłym roku.

Aktualizacja: 04.02.2018 08:08 Publikacja: 04.02.2018 00:01

Płociński: Wielki przekręt z wypadkiem pani premier

Foto: Fotorzepa

Czytaj także komentarz Bogusława Chraboty: „Rzeczpospolita” liderem opinii za 2017 rok

Nie, to nie o sam wypadek chodzi. Raczej o szatański plan, jakim pogrążono władzę po wypadku. Gdy nie milkną domysły, dlaczego PiS tak zwlekał z informacjami o stanie zdrowia Beaty Szydło i po co tak brnie w zaparte w sprawach przebiegu wypadku, warto poszukać najprostszego rozwiązania.

Czytaj także tekst: „Rzeczpospolita” liderem opiniotwórczych mediów

Otóż wręcz oczywiste wydaje się, że opozycja podrzuciła władzy konia trojańskiego, doradcę, który przeniknął w szeregi PiS. Nie wiemy tylko, jak zdobył zaufanie polityków rządzącej partii, ani kogo i w jaki sposób przekonał do swoich pomysłów w odpowiednich służbach. Niewątpliwie jednak udało mu się wcielić w życie iście diaboliczne pomysły.

Zaczął mącić tuż po wypadku. Wmówił wszystkim w PiS, że najlepiej będzie, jeśli o szczegółach zdarzenia będą milczeć jak grób - im mniej podadzą informacji prasie, tym lepiej. Namówił ministra Mariusza Błaszczaka, by zamiast do Oświęcimia, pojechał na miesięcznicę smoleńską, a potem by to wytłumaczono w mediach, że w sprawie wypadku minister już nic nie mógł zrobić, a na Krakowskim Przedmieściu... czaiły się różne niebezpieczeństwa.

Tajemniczy doradca miał wtyki również w policji albo w prokuraturze. Tak można się domyślać. Ktoś chyba musiał ugadać odpowiednich funkcjonariuszy, by odmówili dziennikarzom przekazania danych GPS z pojazdów BOR i - co iście złośliwe – by powołali się przy tym na dobro śledztwa, ogłaszając to w zasadzie w tym samym czasie, co informację, że właściwie żadne śledztwo nie jest potrzebne, bo kierowca seicento przyznał się do winy. 

Kim jest podwójny agent? Pomóc w jego ujęciu może wiceminister Bartosz Kownacki, który za jego radą zapewne wystrzelił w telewizji, że stan zdrowia Beaty Szydło to „jej prywatna sprawa tak naprawdę”. Przecież gdyby pokazać ją w telewizji tuż po wypadku, to widok obolałej i poszkodowanej pani premier mógłby wzbudzić u wyborców współczucie, jak dawniej w przypadku Leszka Millera.

Szpieg dotarł również do TVP. Bo czy manipulacji w grafice przedstawiającej drogę, na której doszło do wypadku dokonałby ktoś tak sam z siebie? Agent poszedł na całość: dał pomysł, by podwójną ciągłą zamienić w przerywaną. Zapewne sam był zaskoczony, jak łatwo da się do takich zmian przekonać tamtejszych dziennikarzy. (Pytanie, czy ktokolwiek w ogóle zapytał, kto dzwoni...). Wiedział, że prawda szybko się wyda, a najbardziej oberwie się nie dziennikarzom, tylko władzy, która z pewnością zostanie oskarżona o pociąganie za sznurki.

Pomysłów miał zresztą mnóstwo. Można by jeszcze długo wymieniać te, które prawdopodobnie to jemu udało się wprowadzić w życie. Wszystko, co doradzał, to był istny majsterszczyk antypiaru; wszystko na odwrót niż być powinno. Gdyby nie on, jeszcze władza postawiłaby na uczciwą i szczerą komunikację albo chociaż na sprawiającą takie wrażenie, co zalecają w sytuacjach kryzysowych wszyscy inni eksperci od piaru.

Ale kto by wtedy zajmował się kolejnym wypadkiem pojazdów BOR, gdyby od początku wszystko było jasne? Kto łapałby polityków PiS za słówka i rozdmuchiwał całą sprawę, gdyby dziennikarze otrzymali wszystkie informacje na tacy? Jeden, dwa dni byłoby o tym głośno...

Ktoś zapyta, a co jeśli by odkryto najbardziej niepożądane fakty, dajmy na to, że kierowcy BOR są źle szkoleni, że wywiera się na nich presję służbową, że – w co jednak nikt chyba by nie uwierzy ł- politycy PiS wykazują się podobną arogancją władzy, co poprzednicy... To co? Przecież bystra pani premier szybko by sytuację tak odkręciła, że i tak lud stanąłby za nią murem. A bo nigdy to jej się nie udało?

Przesłanek, że to opozycja podstawiła władzy podwójnego agenta, jest kilka. Skoro wcześniej w PO ktoś doradzał, by po aferze w stolicy trzymać na siłę w ratuszu Hannę Gronkiewicz-Waltz, której mąż jest jednym z bohaterów „reprywatyzacji po warszawsku”. Skoro ktoś przekonał polityków Nowoczesnej, że najlepiej kluczyć, dementować, a później zmieniać wersje zdarzeń z Ryszardem Petru i Maderą. Skoro w KOD ktoś wmówił działaczom, że warto zorganizować konferencję, na której obroni się Mateusza Kijowskiego, później się z tamtych słów wycofać, następnie wycofać z wycofania, aż w końcu wybrać znowu Kijowskiego... Chyba za dużo przypadków, prawda?

Racja, nie ma dowodów, by za wszystkimi tymi świetnymi radami stał jeden ekspert. Ale jeśli byliby to niezależni od siebie fachowcy, tym większa jest szansa, że w którejś z partii ktoś poszedł po rozum do głowy i doszedł do wniosku, że ich młody, zdolny i wykształcony piarowec, choć ma talent, to jednak do antypiaru... I w końcu podrzucił go PiS! Przecież gdzieś ktoś w końcu musiał to dostrzec. Bo ileż razy można rzucać kłody pod nogi... samemu sobie?

Tylko jak to możliwe, że opozycji udało się tak łatwo zemścić za te wszystkie afery taśmowe, kampanie wyborcze, reprywatyzacje, Madery, alimenty... Przecież premier Szydło na pewno by takiego agenta przejrzała... I tu jest klucz do całej tej afery.

Otóż wystarczyło sympatyczną i wzbudzającą z pewnością współczucie, obolałą Beatę Szydło zamknąć w szpitalu. W końcu premier zna się na rzeczy, na piarze zjadła zęby, by przypomnieć choćby prowadzoną przez nią kampanię prezydencką Andrzeja Dudy. Gdyby miała szansę spotkać szpiega, raczej by go rozpoznała. Trudno uwierzyć, że nie poznali się podczas jednej z telewizyjnych debat. Przecież ów ekspert z pewnością doradzał wcześniej Bronisławowi Komorowskiemu...

 

Czytaj także komentarz Bogusława Chraboty: „Rzeczpospolita” liderem opinii za 2017 rok

Nie, to nie o sam wypadek chodzi. Raczej o szatański plan, jakim pogrążono władzę po wypadku. Gdy nie milkną domysły, dlaczego PiS tak zwlekał z informacjami o stanie zdrowia Beaty Szydło i po co tak brnie w zaparte w sprawach przebiegu wypadku, warto poszukać najprostszego rozwiązania.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
W Krakowie wybory do Senatu. Szykuje się rozgrzewka przed wyborami prezydenckimi
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Przyszłość Ukrainy jest testem dla Europy
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Materiał Promocyjny
Mamy olbrzymi problem dziury w budżecie NFZ. Tymczasem system prywatny gwarantuje pacjentom coraz lepszą dostępność