Minister edukacji Anna Zalewska z uporem nazywa część uczestników debaty na temat proponowanych zmian w oświacie „politykami". Chce w ten sposób osłabić ich argumenty, ale zapomina, że sama jest politykiem. Słowo „polityk" brzmi w jej ustach złowrogo, nawet jeśli dotyczy osób, których kwalifikacje są merytorycznie oczywiste i wielokrotnie potwierdzone.
Sławomir Broniarz, nauczyciel, były dyrektor szkoły, jest od 18 lat prezesem ZNP, co potwierdza jego klasę jako szefa ważnego i silnego związku zawodowego.
Przemysław Krzyżanowski na obraźliwy epitet „polityk" zasłużył jako były – przez niecałe dwa lata – wiceminister edukacji. Wcześniej był szefem wydziału oświaty w Koszalinie (2000–2008), wiceprezydentem miasta (2008–2013). Na stanowisko to wrócił w styczniu 2015 r. po epizodzie pracy w ministerstwie. Jako wiceprezydent przewodniczy Komisji Edukacji Związku Miast Polskich (z przerwą na czas pracy w resorcie). Jest wybitnym fachowcem od edukacji, o czym świadczy przede wszystkim wysoka od lat ocena koszalińskiego systemu oświaty, zbudowanego z jego decydującym udziałem.
A co nam funduje minister Zalewska? Pomysł na strukturalną reformę oświaty, w której tylko jeden element zasługuje na pozytywną ocenę – od lat oczekiwana reforma szkolnictwa zawodowego. Likwidacja gimnazjów zaś jest nie tylko merytorycznie nieuzasadniona, lecz w dodatku kompletnie nieprzygotowana. Związki zawodowe oceniają ją jednoznacznie negatywnie, choć nauczycielska Solidarność – ze względów politycznych – powstrzymuje się od protestów, a tylko domaga się działań osłonowych dla tracących miejsca pracy nauczycieli. Pani minister na razie oświadcza, że nikt nie straci pracy, choć nie podaje żadnych konkretów.