Bombardują setkami telefonów, nachodzą i śledzą – sposoby uprzykrzania życia ofiarom wciąż pozostają aktualne. Jednak stalkerzy są bardziej wyrachowani i robią wszystko, by zatrzeć za sobą ślady.
Przestępstw stalkingu przybywa. W ubiegłym roku ich liczba przekroczyła 4,2 tys., co oznacza wzrost o 819 przypadków – wynika z danych Komendy Głównej Policji, które poznała „Rzeczpospolita".
Przepis pozwalający ścigać stalking, czyli uporczywe nękanie, obowiązuje od ponad pięciu lat i jak pokazuje praktyka, był potrzebny. Nękane ofiary coraz częściej przerywają milczenie i zawiadamiają organy ścigania.
O ile w 2012 r., tuż po wprowadzeniu karalności stalkingu, doszło do blisko 2,7 tys. takich przestępstw, o tyle w 2015 r. już do 3,4 tys. Kiedy wydawało się, że ten poziom się utrzyma, znowu podskoczył.
O pół tysiąca wzrosła liczba przypadków tzw. klasycznego stalkingu (łącznię do 2,9 tys.), czyli zachowań, które polegały na nękaniu ofiar telefonami, słaniu im esemesów, niechcianych e-maili, prezentów i nachodzeniu w domu lub pracy.