Pobieranie filmu czy piosenki z sieci torrent do skorzystania z nich samemu lub z najbliższymi mieści się w dozwolonym użytku. Jednak użytkownik pobierający potrzebne do tego oprogramowanie wyraża zgodę także na pobieranie plików z jego komputera przez innych. A to jest już naruszeniem prawa.
Wiele źródeł
Sytuację komplikuje mechanizm działania sieci torrent. Zwykle plik pobierany jest od wszystkich użytkowników, którzy wcześniej go ściągnęli i są akurat podłączeni do sieci. Każdy z nich udostępnia jedynie mały fragment pliku. Przy próbie jego odtworzenia najczęściej wyświetli się ciąg nieczytelnych znaków. Rodzi to pytanie o integralność rozpowszechnianego utworu. A bez niej nie ma naruszenia art. 116 prawa autorskiego.
– Taki fragment nie przedstawia żadnej wartości twórczej – mówi radca prawny Ewa Gryc-Zerych z kancelarii VenaGroup. – Przeciętnemu użytkownikowi trudno zidentyfikować, czy ma takie cechy, aby można było uznać go za samodzielny utwór – dodaje.
– Skoro użytkownik udostępnia jedynie część pliku, z której nie da się odtworzyć utworu, to nie ma eksploatacji i naruszenia praw autorskich – tłumaczy dr hab. Wojciech Machała z UW.
Wskazuje jednak, że można spojrzeć na problem inaczej: udostępnienie części pliku przez wielu użytkowników prowadzi do pobrania całego pliku z utworem. Każdy z nich bierze więc udział w jego udostępnianiu.