Rynek staranniej skontroluje Ministerstwo Kultury. Wart jest ok. 1,5 mld zł rocznie, dotyczy kilku milionów twórców w kraju i za granicą. W kontroli pomóc ma wchodząca w życie w czwartek 19 lipca nowa ustawa o zbiorowym zarządzaniu prawami autorskimi i prawami pokrewnymi. W Polsce zajmuje się tym kilkanaście organizacji zbiorowego zarządzania (OZZ) licencjonowanych przez Ministerstwo Kultury.
Czytaj także: Prawa autorskie: nadzór ministra kultury nad zbiorowym zarządzaniem
Jasne rozliczenia
Ze względu na te wysokie kwoty, a dla twórców czasem istotne wsparcie finansowe, działalność OZZ od dawna była przedmiotem zainteresowania. Również Brukseli (w skali europejskiej). Nowa ustawa wdraża zresztą wskazania unijnej dyrektywy 2014/26/UE w sprawie zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Jednocześnie nowe kompleksowe uregulowanie działalności OZZ w Polsce zastąpi skromniejsze przepisy, rozdziały 12 i 12[1] prawa autorskiego.
Określają one w szczególności źródła uprawnień OZZ do zarządzania prawami twórców (uprawnionych do utworów), zasady zawierania i rozwiązywania umów o zbiorowe zarządzanie oraz członkostwa w OZZ. Mówią też o zasadach funkcjonowania władz OZZ, pobierania i wypłaty wynagrodzeń za korzystanie z utworów, czyli ich dystrybucji między twórców lub ich spadkobierców. Regulują również zasady potrąceń z tych środków na cele statutowe i bieżącą działalność OZZ, gdyż ona kosztuje (to kilkanaście procent wpływów). Dotyczą też obowiązków informacyjnych i sprawozdawczych OZZ, a także użytkowników utworów oraz zasady rozpatrywania skarg przez OZZ.
Sprzeczne interesy
Tam, gdzie chodzi o duże pieniądze, są nieraz sprzeczne interesy twórców i użytkowników utworów, zwłaszcza masowych, jak platformy internetowe, sieci telewizyjne. Dlatego prace nad ustawą trwały ponad rok i wywoływały emocje, ale projekt był szeroko konsultowany, a sejmowa Komisja Kultury przeprowadziła wysłuchanie publiczne. Ideą było zwiększenie skuteczności inkasa i podziału wynagrodzeń oraz obniżenie kosztów działalności OZZ. Czy się udało?