Możemy różnie oceniać tę ustawę, ale fakty są takie, panie prezesie, że to obowiązujące prawo.
Jak zacznę ją oceniać, to będzie zarzut, że wydaję wyrok w sprawie ustawy, którą Trybunał ma dopiero kontrolować.
Co w sytuacji, gdyby Trybunał orzekł, że nowelizacja PiS jest niekonstytucyjna? Jak będzie wyglądać praca TK?
Nie wiem, rozmawiamy o tym. Musimy się z sędziami zastanowić jak dalej będziemy procedować.
Czy nie można było uniknąć tego „skoku na Trybunał”?
To nie był skok na Trybunał, ale głupota. Posłom PO wydawało się, że będą bez wysiłku rządzić po wyborach, i nie byłoby wtedy problemu z wyborem sędziów. Poprawka posła Roberta Kropiwnickiego, pozwalająca wybrać dwóch sędziów „na zapas”, była błędem prawnym i politycznym.
Zmieńmy nieco temat. Jak pan ocenia propozycję prezesa Jarosława Kaczyńskiego: 8 sędziów TK rekomenduje opozycja, a 7 większość rządowa? A następnie wymieniamy ich jak w Niemczech, raz chadek, raz socjalista, czyli u nas: raz rekomendowany przez PiS, a raz np. przez Nowoczesną, jeśli wyprzedzi ona Platformę.
Pomysł, żeby dwie największe partie, na swoistą zakładkę, proponowały kandydata, jest dobry. Wielokrotnie mówiłem, że wybór sędziego konstytucyjnego jest wyborem politycznym, bo dokonuje go Sejm. I bardzo dobrze, bo wtedy Sejm przekazuje cząstkę swojej demokratycznej, bezpośredniej legitymacji, sędziom TK. Nasz system pod tym względem jest, w moim przekonaniu, bez zarzutu.
Ale rzecz w tym, że nie chodzi o to, żeby przysłać tu swojego delegata, który będzie przez 9 lat biegał do siedziby partii i uzgadniał treść wyroku. Ale, aby było tak jak w Niemczech, że przy tym suwaku każda partia, której przypada wysunięcie Bundestagowi/Budesratowi kandydata, wybiera możliwie najlepszego prawnika, jako swoje wiano do odtwarzania możliwie najsilniejszego Trybunału w silnej Republice Federalnej.Tam pusty śmiech wywołałoby mówienie: sędzia CDU, sędzia SPD.
Jakie ma pan relacje z ministrem sprawiedliwości, o którym jeszcze niedawno mówił pan per „pan Zbyszek"?
Jeżeli pan minister Ziobro chciałby przyjść do mnie, czy zaprosić mnie do siebie - jestem oczywiście otwarty. Jakże inaczej? Jest konstytucyjnym ministrem. Złożyłem mu gratulacje. Jeżeli stanie się tak, że urząd ministra zostanie połączony z prokuratorem generalnym, to będzie dodatkowe uzasadnienie dla takich relacji. Minister - jako prokurator generalny - ma z mocy konstytucji autonomiczne prawo występowania do Trybunału z zarzutami niekonstytucyjności ustaw. Wtedy partnerstwo między sądem konstytucyjnym a prokuratorem generalnym, bardziej niż z ministrem sprawiedliwości, wynikałoby wprost z konstytucji.
Nie ocenia więc pan krytycznie projektu połączenia tych urzędów?
Kiedyś, a dyskusja na ten temat zaczynała się w 2004 r., byłem raczej zwolennikiem utrzymania unii personalnej między ministrem i prokuratorem generalnym - czemu publicznie dawałem wyraz. Dzisiaj, po sześciu latach separacji tych urzędów, uważam, że niezależna prokuratura, nie bez trudności, zdała jednak egzamin. Ale uważam, że Trybunał nie ma kompetencji, żeby w tej sprawie się wypowiadać. I parlament, tak jak miał prawo rozdzielić te urzędy, ma suwerenną władzę do ich ponownego połączenia.
W unii personalnej tworzonego obecnie naprędce superresortu siłowego, kluczowe jest to, kto dostanie ten urząd do ręki. Czy to będzie ktoś, kto może bawić się władzą superministra do pomiatania ludźmi i do polowania na ludzi, czy też będzie to rozsądny polityk, przy każdej pokusie nadużycia władzy rozległej jak ukraińskie stepy, sam bijący się po rękach.