Przeszło 5 mln emerytów pobierających świadczenia z ZUS, prawie 1,2 mln emerytowanych rolników i kilkaset tysięcy emerytów mundurowych może liczyć, że od 1 marca 2018 r. ich świadczenia wzrosną o co najmniej 2,7 proc.
27 zł i więcej
To więcej, niż zapowiadał rząd w połowie roku, gdy w założeniach ustawy budżetowej przyjęto waloryzację świadczeń na poziomie 2,4 proc. Podwyżka wynika z większej, niż zakładano inflacji. Jeśli ceny będą nadal rosły w takim tempie, może się okazać, że wzrośnie także wskaźnik przyszłorocznej waloryzacji. Taki scenariusz wynika z informacji przedstawionych przez prof. Marcina Zielenieckiego, wiceministra rodziny, pracy i polityki społecznej, w odpowiedzi na interpelacje poselskie. Zastrzega w nich, że przyszłoroczna waloryzacja wyniesie „co najmniej 2,7 proc.". Może też więc być wyższa.
Dobre i złe strony
Byłaby to największa ustawowa waloryzacja świadczeń w ostatnich latach.
Taka formuła ma dobre i złe strony. Osoby pobierające minimalne emerytury w wysokości 1000 zł dostaną bowiem 27 zł podwyżki zagwarantowanej przez prawo. A osoba pobierająca 2000 zł emerytury dostanie wtedy aż 54 zł podwyżki. To i tak więcej, niż dostałaby w poprzednich latach. Przykładowo w 2017 r., gdy ustawowy wskaźnik waloryzacji wyniósł tylko 0,44 proc., rząd zdecydował się na podwyżkę świadczeń o co najmniej 10 zł. Podwyżka najniższych emerytur była jednak znacznie większa, bo aż o prawie 118 zł, gdy minimalne świadczenie gwarantowane przez państwo wzrosło z 882,56 zł brutto do 1000 zł.
Biorąc jednak pod uwagę, że na ustawową waloryzację rząd będzie musiał wydać co najmniej 5,4 mld zł, trudno się spodziewać, że uda się znaleźć ekstrapieniądze na dodatkową podwyżkę najniższych świadczeń – jak było w marcu tego roku.