Ministerstwa obrony Rosji i Armenii niebawem podpiszą porozumienie dotyczące utworzenia zjednoczonej grupy wojsk (OGW). Właśnie w tym celu w niedzielę z trzydniową wizytą przybył do Moskwy szef ormiańskiego resortu obrony Wigen Sarkisjan. Dokument, który ma zostać podpisany do środy, wcześniej został zaakceptowany przez rząd i prezydenta Rosji Władimira Putina.
– Podczas agresji przeciwko Armenii rosyjska baza wojskowa, która znajduje się w Giumri (na wschodzie kraju, przy armeńsko-tureckiej granicy – red.), powinna być zaangażowana w obronę państwa i właśnie dlatego jest potrzebne to międzynarodowe porozumienie – powiedział w poniedziałek Sarkisjan.
Umowa przewiduje utworzenie wspólnego systemu obrony, wspólnej kontroli granicznej i służby celnej. A to oznacza, że w przypadku wojny kontrolę nad Armenią faktycznie przyjmie dowództwo rosyjskiej armii. Zwłaszcza że rosyjscy żołnierze obecni są tam jeszcze od czasów Imperium Rosyjskiego. Po upadku Związku Radzieckiego na miejscu pozostała 127. dywizja zmechanizowana, która w konsekwencji przekształciła się w 102. Armię Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej.
– Dla Moskwy jest to strategiczne miejsce. Gdy tam wybuchnie wojna na dużą skalę, Rosję zaleje fala uchodźców – mówi „Rz" Aleksandr Golc, znany rosyjski analityk wojskowy.
Dzisiaj stacjonuje tam około 4 tys. świetnie uzbrojonych żołnierzy, a baza dysponuje systemami obrony przeciwlotniczej typu S-300 oraz Buk M1 i M2. Są również myśliwce bojowe MIG-29, helikoptery transportowe Mi-8MT oraz śmigłowce bojowe Mi-24P.