Przy jednym głosie sprzeciwu i jednym wstrzymującym się niemiecki parlament przyjął rezolucję uznającą ludobójstwo Ormian w czasach Imperium Osmańskiego.
Reakcja Ankary nie była niespodzianką. Wiadomo jednak, że na odwołaniu ambasadora się nie skończy. Ogłosił to przebywający w Kenii prezydent Recep Tayyip Erdogan. Po powrocie do kraju podejmie stosowne decyzje. Taka zapowiedź wzbudza niepokój nie tylko w Berlinie. Jest jasne, że konflikt niemiecko-turecki zagraża porozumieniu UE–Turcja, dzięki któremu mocno ograniczony został napływ uchodźców i imigrantów na kontynent.
Obawy są tym większe, że prezydent Erdogan nieraz groził zerwaniem porozumienia, jeżeli UE nie wprowadzi w najbliższym czasie ruchu bezwizowego dla obywateli Turcji. Bruksela nalega jednak na zmianę przez Turcję ustaw antyterrorystycznych, wykorzystywanych do zwalczania opozycji.
Na sali obrad Bundestagu zabrakło w czwartek zarówno kanclerz i szefowej CDU Angeli Merkel, szefa SPD Sigmara Gabriela, jak i przewodniczącego bawarskiej CSU Horsta Seehofera.
Te ugrupowania wraz z Zielonymi opracowały projekt rezolucji, w której mowa jest o ludobójstwie zarówno w jej tytule, jak i w tekście. Jest też o współodpowiedzialności Niemiec, które były wtedy najważniejszym sojusznikiem Turcji. W Berlinie uznano, że nie należy dłużej zwlekać z nazwaniem rzeczy po imieniu.