Rzeczpospolita: Władze w Mińsku twierdzą, że portal, który pani redaguje, publikuje „materiały ekstremistyczne". Czyli jesteście groźnymi ekstremistami?
Natalia Radina: To kłamstwa i propaganda. Władze przestraszyły się naszej popularności, ponieważ codziennie nasz portal odwiedza około 250 tys. Białorusinów. Miesięcznie po nasze informacje sięga nawet 2,5 mln internautów. Jesteśmy o wiele popularniejsi nie tylko od rządowych portali informacyjnych, ale również od wszystkich niezależnych razem wziętych. Władze w Mińsku są bardzo zaniepokojone, ponieważ ponoszą porażkę w sieci.
Tymczasem prezes białoruskiej telewizji państwowej Hienadź Dawydźka stwierdził, że jesteście „obcokrajowcami, którzy szkodzą Białorusi". Zapewne miał na myśli to, że nadajecie z Warszawy i utrzymujecie się z zagranicznych funduszy.
Nigdy nie ukrywaliśmy faktu, że wspiera nas polskie MSZ. Redakcja naszego portalu chętnie pracowałaby na Białorusi, ale zostaliśmy stamtąd wypędzeni. Nasze biuro w Mińsku służby spacyfikowały w 2010 roku. Przeciwko nam wszczęto cztery sprawy karne. Ciągle byłam wzywana na przesłuchania i zrobiono wszystko, by uniemożliwić nam pracę. We wrześniu 2010 roku pod Mińskiem zamordowano Aleha Biebienina, założyciela naszego portalu.
Ale białoruscy śledczy twierdzą, że popełnił on samobójstwo.