– Rosja, ale także Chiny zdecydowały, że będą naszymi rywalami, a nie, jak w pewnym momencie wydawało się możliwe, partnerami. Musimy to uwzględnić – mówił we wtorek w Kongresie szef Pentagonu generał James Mattis. I przedstawił rozpisany na 30 lat plan całkowitej modernizacji amerykańskich sił jądrowych. Rachunek: od 1,2 do 1,3 bln dolarów.
– Mówimy o fundamentalnej zmianie w stosunku do poprzedniej strategii bezpieczeństwa z 2010 r., gdy za największe zagrożenie dla USA uważany był terroryzm, a rola sił jądrowych była ograniczona. To reakcja na bardzo wiele działań Rosji, od zajęcia Krymu poprzez łamanie granicy morskiej i powietrznej członków NATO, rozmieszczenie rakiet Iskander w obwodzie kaliningradzkim po złamaniu umowy o ograniczeniu taktycznych sił jądrowych (INF) z 1987 r. – mówi „Rz” Thomas Karako, ekspert ds. bezpieczeństwa jądrowego w prestiżowym waszyngtońskim Centrum Badań Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS).
Dla Polski najważniejsza jest zapowiedź, że Amerykanie planują przywrócenie w Europie taktycznej broni jądrowej. Chodzi o to, aby w razie ataku przez Kreml siłami atomowymi o lokalnym znaczeniu na amerykańskich sojuszników z Europy Środkowej prezydent USA nie stanął przed trudnym wyborem: albo pogodzić się z rosyjską okupacją, albo użyć przeciw Moskwie rakiet strategicznych, co narażałoby amerykańskie terytorium na odpowiedź tej samej kategorii strategicznych rosyjskich rakiet atomowych.
– Musimy dać prezydentowi, niezależnie od tego, kim by on był, różne opcje działania – tłumaczył generał Mattis.
Po wycofaniu na początku lat 90. pocisków manewrujących i średniego zasięgu Pershing i Cruise Amerykanie mają w Europie bardzo ubogie taktyczne siły jądrowe. To bomby przenoszone przez przestarzałe samoloty B-52, w dodatku rozlokowane w głębi Europy, w tym w Niemczech i Belgii. Przed dosięgnięciem celu musiałyby przebić się przez sprawną rosyjską obronę przeciwlotniczą.