W ostatnich dniach można było wręcz usłyszeć, że papież Franciszek pomylił się z tą nominacją, bo nie zna specyfiki polskiego Kościoła. Tak naprawdę dopiero czas pokaże, jak abp Jędraszewski poradzi sobie z dziedzictwem kardynałów Sapiehy, Wojtyły, Macharskiego czy Dziwisza. Dziś wiadomo, że nie jest człowiekiem, którego łatwo da się zaszufladkować, a jego życiorysem można byłoby obdzielić kilka osób. Kim jest abp Marek Jędraszewski?
Czerwiec siedmiolatka
Poznań. Rok 1956. W czerwcu na ulice miasta wychodzą robotnicy. Żądają, by władze cofnęły narzucone normy pracy, obniżyły ceny i podwyższyły płace. Pokojowa demonstracja zostaje brutalnie spacyfikowana przez żołnierzy ludowego Wojska Polskiego i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Na ulicach miasta pojawiają się czołgi, padają strzały. Rodzina Jędraszewskich mieszka na przedmieściach miasta przy drodze do wojskowych koszar. Niespełna siedmioletni Marek widzi podążające do centrum miasta czołgi.
– My, dzieci, nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, co się dzieje. Mama zamknęła nas w domu, by nie stało się jakieś nieszczęście, i przez trzy dni modliliśmy się o powrót taty, bo on miał tego dnia rano wyjechać w delegację i słuch po nim zaginął – wspominał po latach tamte wydarzenia abp Marek Jędraszewski. – Nie było wiadomo, co stało się z pociągiem, bo były walki na dworcu. Na szczęście jego pociąg wyjechał wcześniej, zanim te walki się zaczęły, ale nie mógł przekazać do domu żadnych wiadomości, bo była blokada informacyjna. Po trzech czy czterech dniach pojawił się w domu. I ja to doskonale pamiętam – relacjonował.
W Poznaniu ginie 57 osób, kilkaset jest rannych. Do aresztów trafiają tysiące ludzi. W przemówieniu radiowym premier PRL Józef Cyrankiewicz grzmi: „Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie!". Pod koniec października władze wypuszczają na wolność po trzyletnim internowaniu prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego. Wolność odzyskuje też więziony i brutalnie torturowany przez 27 miesięcy w areszcie UB na ul. Rakowieckiej w Warszawie biskup Antoni Baraniak – późniejszy metropolita poznański. Sytuacja w kraju zaczyna się normować.
Peerelowska propaganda przez lata bagatelizuje to, co stało się w Poznaniu. Panuje zmowa milczenia, w najlepszym razie mówi się o „wydarzeniach" lub „wypadkach" poznańskich. Marek Jędraszewski nie zdaje sobie wówczas do końca sprawy z tego, co się dzieje. Stanie się to dopiero za kilka lat, gdy będzie w liceum, seminarium, gdy pozna osobiście abp. Baraniaka i skalę jego prześladowania. Już jako biskup pomocniczy w Poznaniu będzie zabiegał o to, by na pomniku ofiar Czerwca'56, który ustawiono w 1981 roku, znalazło się uzupełnienie tego, o co walczyli robotnicy. Napis: „O Boga", uda się umieścić dopiero w roku 2006. Trzy lata później biskup Jędraszewski wyda zaś dwutomowe dzieło, w którym pokaże całe okrucieństwo funkcjonariuszy bezpieki wobec arcybiskupa Baraniaka, o którym prymas Wyszyński mówił, że był dla niego osłoną, bo gdy jego przez trzy lata w odosobnieniu „oszczędzano", to na Baraniaka spadły główne oskarżenia i zarzuty. A gdy w 1956 roku wyszedł z więzienia, był „tak wyniszczony, że już nigdy nie odbudował swej egzystencji psychofizycznej".