W nowej roli Luigi Di Maio odnajduje się coraz lepiej. Granatowa marynarka, starannie dobrany krawat, fryzura bez zarzutu. No i żadnych przekleństw! 31–letni kandydat Ruchu Pięciu Gwiazd niemal nie wyróżnia się na spotkaniach z wielkim biznesem organizowanych w ostatnich tygodniach w Mediolanie, Londynie, Nowym Jorku czy Waszyngtonie. Tak, jakby nie chodziło o polityka, który, jeśli wygra wybory 4 marca i zostanie premierem Włoch, może rozsadzić Unię Europejską.
– Chcemy zlikwidować 400 bezużytecznych ustaw, które krępują rozwój Włoch. Obniżymy też podatek od zysku firm – odpowiada spokojnym, pewnym głosem na pytania, jak zamierza wreszcie wyrwać gospodarkę kraju z trwającego 40 lat marazmu. – Nie, nie będziemy organizowali referendum w sprawie wyjścia ze strefy euro. To jest już tylko nasz plan B na wypadek, gdyby negocjacje z Brukselą w sprawie poluzowania restrykcji budżetowych się nie powiodły – uspokaja bankierów.
Beppe, chyba oszalałeś
Beppe Grillo, 69-letni komik, który założył Ruch Pięciu Gwiazd, operację „Di Maio" zaplanował już dawno i wdraża ją z żelazną konsekwencją. W 2013 r., kilka miesięcy po spektakularnym sukcesie w wyborach parlamentarnych, w których jego partia otrzymała ponad 9 milionów głosów, przeforsował wybór 26-letniego wówczas działacza na wiceprzewodniczącego parlamentu. Włochy nigdy jeszcze nie widziały na tym stanowisku tak niedoświadczonego polityka.
Ale to był tylko początek. W ubiegłym roku Grillo tak zaaranżował „wybory" przez internet nowego przywódcy partii, że mimo powszechnego sprzeciwu innych działaczy, to właśnie Di Maio wyszedł z nich zwycięsko. – Został nam narzucony tylko dlatego, że jest młody i telegeniczny – oświadczył nie bez żalu jeden z liderów ugrupowania Vincenzo Cicchetti.
Paolo Picone, kolega Di Maio jeszcze ze szkoły w Pomigliano d'Arco pod Neapolem, właśnie wydał „niezależną" biografię nowego lidera Ruchu Pięciu Gwiazd. Wyłania się z niej zupełnie inny obraz od tego, który przedstawia Cicchetti. Oto nauczycielka włoskiego Rosa Manna mówi, jakim pilnym uczniem był Di Maio, a jego koledzy z partii opisują, jak stawał później na głowie, aby łączyć obowiązki parlamentarne ze studiami prawniczymi.