Nie bardzo wierzyłam w to, co widzę. 15 listopada 1987 r. sala ogrodów działkowych przy Odyńca w Warszawie przygarnęła „młodych" i „starych" marzycieli. Wychowanych na Stanisławie Brzozowskim i Bolesławie Limanowskim. Wierzących w szklane domy. Żołnierzy Powstania Warszawskiego, kilku profesorów, kilku robotników z „Solidarności", kilku inteligentów próbujących przez dziesięciolecia ochronić etos dawnej PPS. I nas: młodych gniewnych z drugiej fali opozycji solidarnościowej, czasem niedouczonych, bardzo radykalnych. Wizerunki zgadzały się ze stereotypem: na sali dominowały swetry, Jan Józef Lipski mieścił się w ogólnej wizji profesora opozycjonisty: sztruksowe spodnie, miękka marynarka, beret, siwe włosy i fajka. Spojrzenie zamyślone.