Gdybyśmy mieli do czynienia z racjonalnym zbliżeniem między rozważnymi przywódcami, należałoby z radością oczekiwać redukcji napięć między USA a Rosją. Niestety, mamy raczej do czynienia z czasowym sojuszem dwóch tyranów, z których każdy ma nadzieję przechytrzyć i wykorzystać drugiego - mówi Benjamin Barber, amerykański politolog.
"Plus Minus": Czy Donald Trump zgodnie ze swoimi zapowiedziami wyborczymi „ponownie uczyni Amerykę wielką"?
Benjamin Barber, amerykański politolog: Nie ma na to nawet cienia szansy. Trump nie rozumie ani Ameryki, ani reszty świata, a jego polityka nie daje żadnych nadziei na stworzenie silniejszych czy lepszych Stanów Zjednoczonych. Jestem przekonany, że ta administracja będzie prawdziwą katastrofą dla dobrobytu i pomyślności nie tylko Amerykanów, ale i wielu innych narodów na świecie. Paradoksalnie w samych USA ofiarami nierozważnej, by nie rzec wręcz głupiej, polityki deregulacji i ulg podatkowych dla najbogatszych w największym stopniu staną się właśnie wyborcy Trumpa. Ironia losu.
Po wygranych wyborach Trump zarzekał się, że „będzie reprezentował wszystkich Amerykanów"...
(Śmiech) Pan raczy żartować. Jak wspomniałem, Trump nie będzie w stanie reprezentować nawet tych, którzy oddali na niego głosy, czyli gorzej wykształconych i mniej zamożnych rodaków, głównie z prowincji. Jego nie interesują biedacy, potraktował ich instrumentalnie. Dla niego liczą się wyłącznie krezusi. Nigdy jeszcze w Białym Domu nie zasiadała osoba w podobnym stopniu dzieląca, polaryzująca społeczeństwo.