Po politykach wzywających do zakończenia brukselskiej niewoli można by się spodziewać dziś triumfalizmu. Zwycięstwo odniesione w czerwcowym referendum przez starą, dobrą Anglię powinno być w oczywisty sposób porównywane ze zwycięstwem księcia Wellingtona pod Waterloo (też w czerwcu, tyle że 201 lat temu), kończącym kres kontynentalnej tyranii Napoleona. Zamiast tego nastroje bardziej przypominają te po ewakuacji z Dunkierki (też z czerwca, tyle że 76 lat temu) – z honorem, ale po utracie przez Brytyjczyków całej broni i w oczekiwaniu ciężkich czasów, które mają nadejść. Triumfujących polityków brak, premier podał się do dymisji, nowa pani premier wydaje się nie bardzo wiedzieć, jak zacząć negocjacje o wyjściu z Unii, najgłośniejsi zwolennicy Brexitu wycofali się w cień.