Dreszczowiec o nazwie: wybory prezydencie w USA. Wbrew sondażom, sugerującym wyraźną przewagę Hillary Clinton, wynik wyborów jest dziś niemożliwy do przewidzenia (podobnie jak niemożliwy do przewidzenia był wynik głosowania w sprawie Brexitu). A stawką mogą być nie tylko nerwy, ale i przyszłość światowej gospodarki.
W programie gospodarczym Donalda Trumpa pada wiele miło brzmiących dla ucha ogólników: niższe i prostsze podatki, mniej biurokracji, korzystniejsze warunki dla biznesu. Ale pada też wyraźna propozycja zerwania z dotychczasową polityką otwartości na handel, a zwłaszcza zerwania umów o swobodnej współpracy gospodarczej USA z krajami Ameryki i basenu Pacyfiku. A w tle tego wszystkiego – perspektywa wojny handlowej z Chinami.
Gdyby Trump rzeczywiście wygrał wybory i rzeczywiście zaczął konsekwentnie prowadzić taką politykę, skutki mogłyby być naprawdę dalekosiężne. Mówiąc najkrócej, świat, do którego się przyzwyczailiśmy – świat globalizacji i swobody transgranicznego ruchu towarów i kapitału – mógłby się skończyć szybciej, niż sądzimy. Czy masowy odwrót od globalizacji jest wyobrażalny?
„Mieszkaniec Londynu mógł zamówić przez telefon, pijąc w łóżku poranną herbatę, produkty z całego świata w dowolnej ilości i oczekiwać ich dostawy w rozsądnym terminie; mógł w tym samym czasie za pomocą tych samych narzędzi zainwestować swój majątek w zasoby naturalne lub nowe firmy w jakimkolwiek zakątku Ziemi; lub mógł zdecydować o tym, by związać swoje losy z mieszkańcami jakiegokolwiek miasta na dowolnym kontynencie". Słowa te napisał sto lat temu John Maynard Keynes, wspominając, jak wyglądał świat w roku 1914 – świat przyzwyczajony do globalizacji i uważający ją za coś naturalnego i niemożliwego do odwrócenia.
Gdyby zastąpić słowo „telefon" wyrazem „internet", zdanie to mogłoby równie dobrze być napisane na początku XXI wieku. Jednak pięć lat później z globalizacji nie było już śladu: dramatyczne wydarzenia polityczne i społeczne spowodowały, że na kolejnych kilkadziesiąt lat granice się zamknęły, handel światowy niemal zamarł, a wspomniany mieszkaniec Londynu zamiast beztrosko popijać rano herbatę i zamawiać produkty z całego świata, z lękiem wyglądał przez okno, widząc za nim jednym razem długie kolejki bezrobotnych, a innym nadlatujące bombowce Luftwaffe.