Tematem rozmowy w studio miały być protesty w sprawie ewentualnego zaostrzenia ustawy aborcyjnej. Gośćmi programu byli ks. Kazimierz Sowa oraz Anna Zawadzka, organizatorka i uczestniczka niedzielnej prowokacji w kościele akademickim św. Anny. Grupa feministek demonstracyjnie opuściła świątynię, gdy odprawiający mszę kapłan zaczął odczytywać stanowisko episkopatu na temat ochrony życia. Prowadzący program przerwał go po ośmiu minutach, bo Zawadzka nie odpowiedziała na jego pytanie i właściwie nie dała mu dojść do głosu. Wygłosiła za to dość długi monolog. Nie będę opowiadał całego programu, bo każdy bez trudu może znaleźć go w internecie.
Zwrócę jedynie uwagę na jeden element wystąpienia Zawadzkiej. Otóż wyznała ona, że 6 stycznia tego roku dokonała aborcji, stwierdzając przy tym, że „nie jest to zabieg skomplikowany". Takie wyznanie może stać się jednak podstawą do tego, by złożyć w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa nielegalnej aborcji przez nieznanego bliżej lekarza. Zgodnie z art. 152 Kodeksu karnego aborcja jest bowiem w Polsce karalna. Pani Annie nic nie grozi, bo prawo nie przewiduje karalności kobiet dokonujących przerywania ciąży. Odpowiedzialność może za to ponieść lekarz, personel asystujący mu przy zabiegu, a także osoby, które pomagały kobiecie lub nakłaniały ją do usunięcia ciąży. Grozi za to kara pozbawienia wolności do lat 3.
W tym przypadku można domniemywać, że aborcja była nielegalna ponieważ obowiązująca aktualnie ustawa z 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży zezwala na dokonanie aborcji jedynie w trzech przypadkach:
• ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej;
• badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu (do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej);