Ceną za pomoc finansową były jednak reformy gospodarcze i poważne cięcia wydatków budżetowych. Zrestrukturyzowano zatrudnienie w sektorze publicznym o 150 tys. etatów, odchudzono administrację państwową, zmniejszono kwotę wolną od podatku z 8 do 5 tys. euro, obniżono o 1/5 większość emerytur czy zlikwidowano wiele zasiłków, dodatków i dopłat. Ekonomiści do dziś się spierają, czy program zaciskania pasa w zamian za zagraniczne pieniądze uratował Grecję przed ostatecznym upadkiem, czy też raczej dodatkowo przydusił dławiącą się śmiertelnie grecką gospodarkę, zamiast pobudzić ją do walki o życie. Jedno jest całkowicie pewne – Grekom żyje się dziś o wiele gorzej niż dekadę temu, a zadłużenie spłacać będą kolejne pokolenia.
Grek pesymista
Dług publiczny kraju wciąż przekracza 180 proc. Wyższy mają już tylko całkowicie zbankrutowane Zimbabwe oraz pogrążona od ćwierć wieku w stagnacji gospodarczej i zmagająca się z nawracającą recesją Japonia. Przekłada się to na ogromne bezrobocie, które w marcu wyniosło prawie 24 proc., a w najtrudniejszym momentach sięgało niemal 28 proc. Wśród młodych bezrobocie do dziś należy do najwyższych na świecie i od kilku już lat wynosi prawie 50 proc. Aż 64 proc. Greków poniżej 24. roku życia nie uczy się ani nie pracuje. Gorzej jest tylko w zniszczonych wojną domową i gigantyczną korupcją Kosowie oraz Bośni i Hercegowinie. Prawie 20 proc. osób niepracujących to bezrobotni długotrwale, czasem nawet od początku gospodarczego kryzysu. Dodatkowo Grecja notuje najwyższy wśród krajów strefy euro poziom osób, które choć pracują, nie są w stanie zarobić na utrzymanie siebie i rodziny. EBC szacuje, że nawet 13 proc. osób zatrudnionych, mimo iż pobiera comiesięczną pensję, musi dodatkowo zgłaszać się po pomoc do instytucji państwowych lub organizacji pozarządowych.
To wszystko mocno przełożyło się na satysfakcję życiową. Grecy, od wieków słynący z pogody ducha i pozytywnego nastawienia do życia, zaczęli patrzeć w przyszłość z coraz większym pesymizmem. Wyraźnie widać to w mierzących poziom zadowolenia z życia raportach OECD „How's Life?". Na przestrzeni lat 2007–2012 odsetek osób zadowolonych z życia spadł aż o 20 proc. Ranking mierzy to, jak obywatele danego kraju oceniają stan swojego zdrowia, poziom dochodów, sytuację na rynku pracy czy zanieczyszczenie środowiska w najbliższej okolicy. W ubiegłorocznym raporcie Grecy ocenili w skali od 0 do 10 swoją życiową satysfakcję na zaledwie 4,8 punktu, co przy średniej dla całego OECD wynoszącej 6,6 dało im ostatnie miejsce. Polacy, którzy lubią uważać się za marudzących pesymistów, ocenili się zdecydowanie lepiej niż Grecy, nasz wynik bowiem to 5,8 punktu. To także poniżej średniej, ale jednak cieszymy się swoim życiem o wiele bardziej. Raport „How's Life?" dotyczy nie tylko kwestii gospodarczych, ale także społecznych. Grecy całkiem nieźle ocenili swoje bezpieczeństwo (8,7) czy równowagę między pracą a życiem prywatnym – tzw. Work-Life Balance – (7,1), ale fatalnie patrzą na sytuację na rynku pracy czy poziom dochodów (poniżej 1,6), co w efekcie dało najgorszy wynik wśród 34 krajów członkowskich OECD.
Trudno się temu dziwić. Ciecia budżetowe w Grecji wywarły bardzo silny wpływ na greckie społeczeństwo, wystawiając psychikę wielu osób na ciężką próbę. Według badań naukowców z Uniwersytetu w Salonikach odsetek osób cierpiących na depresję wzrósł z 3 do 8 proc., a zdaniem badaczy w Uniwersytetu w Portsmouth zaistniał także bardzo silny związek polityki oszczędności ze wzrostem liczby samobójstw wśród dorosłych mężczyzn w wieku produkcyjnym. Zwłaszcza tych po 45. roku życia, którym najtrudniej było odnaleźć się w sytuacji szybko rosnącego bezrobocia. Według wyliczeń brytyjskich naukowców każdy spadek budżetowych wydatków o 1 proc. skutkował wzrostem liczby samobójstw wśród mężczyzn o 0,43 proc. Autorzy raportu zebrali 551 przypadków, w których ktoś, odbierając sobie życie w latach 2009–2010, jako powód wymieniał w pożegnalnym liście utratę pracy lub inne nagłe kłopoty finansowe. To niemal dokładnie połowa wszystkich popełnionych w tym czasie samobójstw. Co ciekawe, nie odnotowano jednak wzrostu liczby samobójstw wśród kobiet, co może świadczyć o ich wyższej odporności na spowodowany kryzysem stres.
Załamanie gospodarcze negatywnie odbiło się na zdrowiu greckiego społeczeństwa, nie tylko za sprawą rosnącego napięcia emocjonalnego, ale także ograniczenia wielu programów ochrony zdrowia. Liczba nowych zakażeń wirusem HIV wzrosła od 2009 roku o ponad 200 proc. rocznie, ponieważ ograniczono programy prewencyjne, a jednocześnie wzrosło spożycie dożylnych narkotyków, zwłaszcza wśród bezrobotnej młodzieży. Autorzy wydanej w 2013 roku książki „The Body Economic: Why Austerity Kills", ekonomiści David Stuckler i lekarz epidemiolog Sanjay Basu, w oszczędnościach rządowych upatrywali nawet przyczyny pojawienia się pierwszych od dziesięcioleci przypadków malarii w Grecji, do czego miałoby się przyczynić poważne zmniejszenie liczby oprysków przeciw komarom. W opublikowanym w magazynie „Lancet" wspólnym badaniu ekspertów ds. zdrowia z uniwersytetów w Oxfordzie i Cambridge oraz z Londyńskiej Szkoły Higieny i Medycyny Tropikalnej również wskazano na oszczędności jako główną przyczynę wzrostu zachorowań na choroby zakaźne, zwracając uwagę, że 6 proc. cięcia w państwowych wydatkach na ochronę zdrowia spowodowały, iż publiczne szpitale w Grecji musiały obniżyć w latach 2009–2011 swoje budżety średnio o 1/4. Aż 800 tys. osób nie ma dziś żadnego dostępu do opieki medycznej, ponieważ utraciło prawo do ubezpieczenia, a przychodnie prowadzone przez lekarzy-wolontariuszy nie są w stanie obsłużyć wszystkich potrzebujących.
Kolejnym skutkiem finansowego krachu stała się wyjątkowo niska dzietność Greków, która wyniosła w ubiegłym roku zaledwie 866 urodzeń na 100 tysięcy mieszkańców. To dopiero 214. wynik na świecie (na 224. sklasyfikowane w rankingu CIA państwa). W ubiegłym roku oficjalnie uznano, że przyrost naturalny w Grecji jest już ujemny. Statystyczna Greczynka rodzi pierwsze dziecko w wieku 31 lat i rzadko decyduje się na drugie.