Polska gospodarka potrzebuje sternika

Nie widać koncepcji krótkookresowej spójnej polityki gospodarczej, wysyłane są natomiast w nieskoordynowany sposób sygnały, które bywają sprzeczne.

Publikacja: 09.02.2016 20:00

Bohdan Wyżnikiewicz

Bohdan Wyżnikiewicz

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Prezydent USA Bill Clinton znany jest z zakończonej sukcesem realizacji hasła „Gospodarka, głupcze". Efekty konsekwentnego kierowania się tym hasłem doprowadziły do imponującego wzrostu amerykańskiego PKB za jego prezydentury średnio o 5,7 proc. rocznie (lata 1993–2000), a najbardziej znany indeks nowojorskiej giełdy, Dow Jones, wzrósł w okresie jego prezydentury z 3243 do 11 351 pkt. W miejsce deficytu budżetowego wysokości 290 mld dolarów w 1993 roku pojawiła się nadwyżka w wysokości 236 mld dolarów w 2000 roku.

Brak centrum decyzyjnego

O stosowaniu myśli przewodniej Clintona warto przypomnieć ekipie rządzącej dziś Polską. Liczne wypowiedzi polityków, a także działania Prawa i Sprawiedliwości świadczą o odsunięciu kwestii gospodarczych na drugi plan i o podporządkowaniu polityki gospodarczej celom politycznym. Wyrazem takiej sytuacji jest zwiększanie wydatków socjalnych dla realizacji części obietnic wyborczych. Nie jestem przeciwnikiem realizowania słusznych celów polityki społecznej, uważam jednak, że patrząc z perspektywy długookresowej, sfinansowanie planowanego zakresu wydatków przekracza możliwości polskiej gospodarki.

Za największą aktualnie słabość filozofii zarządzania państwem uważam brak autonomicznego gospodarczego centrum decyzyjnego. Z formalnego punktu widzenia takim miejscem powinno być Ministerstwo Rozwoju z ministrem w randze wicepremiera, jednak wydarzenia ostatnich dwóch miesięcy nie potwierdzają takiego stanu. Co gorsza, nie widać koncepcji krótkookresowej spójnej polityki gospodarczej, wysyłane są natomiast do gospodarki w nieskoordynowany sposób rozmaite sygnały, które bywają sprzeczne. Ponadto z niektórych proponowanych rozwiązań rząd nieoczekiwanie wycofuje się lub znacząco je zmienia. Wystarczy wspomnieć ciągłą ewolucję podatku przewidywanego początkowo tylko dla hipermarketów.

Najnowsza historia Polski pokazała, że skuteczna polityka gospodarcza była kreowana przez rządy desygnujące na ministrów finansów silne osobowości. Decyzje ministrów były respektowane, choć często nie przysparzały im popularności w rządzie i poza nim. Obecny rząd w niewielkim stopniu kieruje się też opiniami ekspertów i ma skłonność do ignorowania ekspertyz, które wytykają zagrożenia i błędy w podejmowanych decyzjach. Przykładowo podatek od aktywów bankowych jest najbardziej niekorzystnym wariantem, jaki można było wybrać, bowiem zagraża stabilności systemu bankowego. Zdaniem ekspertów taki sam efekt fiskalny można byłoby uzyskać, podwyższając stawki CIT bez narażania kraju na ryzyko kryzysu bankowego. W tym zakresie istnieją dobrze udokumentowane doświadczenia międzynarodowe.

Ryzykowny eksperyment

Podobnie rzecz się ma z efektami programu Rodzina 500+ na drugie dziecko. Wpłynie on bez wątpienia na poprawę sytuacji materialnej rodzin nim objętych, natomiast osiągnięcie celu, jakim jest wzrost współczynnika dzietności, możliwe jest tylko częściowo. Demografowie twierdzą, że program ten może zwiększyć liczbę urodzeń w rodzinach osób najbiedniejszych, a w pozostałych przyspieszy decyzje o urodzeniu drugiego dziecka, które i tak było planowane. Badania przeprowadzone w wielu krajach wskazują na dużo większą skuteczność polityki prorodzinnej polegającej na zapewnieniu pracującym rodzicom opieki nad małymi dziećmi w żłobkach i przedszkolach.

Ryzyko związane z programem Rodzina 500+ polega na konieczności zwiększenia stopnia fiskalizmu w wybranych sektorach, co może się przyczynić do spowolnienia wzrostu gospodarczego i niebezpiecznego zwiększenia strukturalnego deficytu budżetowego.

Doświadczenia krajów zamożniejszych od Polski pokazują, że łatwe jest wchodzenie w wydatki i przywileje socjalne, natomiast niezwykle trudne jest wycofywanie się z nich. Wystarczy przypomnieć problemy Wielkiej Brytanii z wydatkami na opiekę społeczną, konieczność wycofywania się z tzw. osiągnięć polityki socjalnej w Grecji czy nawet dyskusje o poziomie wydatków socjalnych w Niemczech czy Szwecji.

Braku sternika w bieżącym zarządzaniu gospodarką nie zmienia fakt, że szykowany jest plan strategiczny, tzw. plan Morawieckiego, określany jeszcze przed jego ogłoszeniem przez wicepremiera Gowina jako „najambitniejszy i najbardziej wszechstronny program rozwoju Polski, jaki pojawił się po roku 1989".

Słaby minister finansów

Zdecydowano się na odejście od tradycyjnego modelu zarządzania gospodarką, w którym centrum decyzyjnym było Ministerstwo Finansów. Aktualny szef resortu jest prawnikiem, a nie ekonomistą, co jest dość ryzykownym eksperymentem. Jego dzisiejsze usytuowanie w strukturze rządu nie umożliwia skutecznego sprzeciwu wobec wydatków zagrażających równowadze budżetowej. Tymczasem coraz częściej słychać głosy o zagrożeniu dla utrzymania tegorocznego deficytu na poziomie z ustawy budżetowej. Opinii publicznej przedstawiane są nadmierne oczekiwania w sprawie efektów uszczelniania systemu poboru podatków i korzyści z ograniczania szarej strefy gospodarczej.

Jeżeli nie pojawi się osoba, która zapanuje nad bieżącym zarządzaniem gospodarką, to zagraża nam niebezpieczny dryf, który w pierwszej kolejności stanie się widoczny w finansach publicznych. Ponieważ polska gospodarka jest rozpędzona, efekty dzisiejszych decyzji ujawnią się z opóźnieniem liczonym w kwartałach.

Autor jest wiceprezesem Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową

Prezydent USA Bill Clinton znany jest z zakończonej sukcesem realizacji hasła „Gospodarka, głupcze". Efekty konsekwentnego kierowania się tym hasłem doprowadziły do imponującego wzrostu amerykańskiego PKB za jego prezydentury średnio o 5,7 proc. rocznie (lata 1993–2000), a najbardziej znany indeks nowojorskiej giełdy, Dow Jones, wzrósł w okresie jego prezydentury z 3243 do 11 351 pkt. W miejsce deficytu budżetowego wysokości 290 mld dolarów w 1993 roku pojawiła się nadwyżka w wysokości 236 mld dolarów w 2000 roku.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację