Rz: Jest pan, panie profesorze, znawcą ustroju i prawa monarchii habsburskiej, która, jak czytałem w pana artykule w „Forum Prawniczym", jest ojczyzną Trybunału Konstytucyjnego. Zdaje się, że wymyślili go ówcześni liberałowie, by blokować konserwatywno-narodowy obóz polityczny.
prof. Andrzej Dziadzio: W przywołanym przez pana artykule celowo nawiązałem do koncepcji sądu konstytucyjnego Georga Jellinka, bo powstała ona z motywacji czysto politycznych. Chodziło o stworzenie instrumentu prawnego, dzięki któremu liberałowie, po utracie władzy, mogliby przeciwstawić się programowi politycznemu nowej większości parlamentarnej. Hamulcem miała być konstytucja z 1867 r., która była projekcją ich poglądów na państwo. Sądzili zatem, że utworzenie sądu konstytucyjnego, który badałby prewencyjnie zgodność ustaw i uchwał parlamentu z liberalną konstytucją, powstrzyma skutecznie nową większość parlamentarną przed realizacją własnej wizji państwa.
Czy status polskiego TK zdradza podobne motywacje jego kreatorów?
Gdy tworzono za rządów junty Jaruzelskiego w 1985 r. Trybunał Konstytucyjny, jego twórcom taka myśl z pewnością nie przyświecała, bo przecież orzeczenia TK mogły być większością 2/3 głosów oddalane przez Sejm. Obecną wysoką pozycję ustrojową Trybunał otrzymał dopiero w konstytucji z 1997 r., uzyskując jako ustawodawca negatywny władzę kształtowania polityki państwa. I w tym przypadku odpowiedź może być już mniej przecząca, gdy przypomni się fakt, że wtedy na scenie politycznej dominowała postkomunistyczna lewica i to właśnie z jej walnym udziałem doszło do opracowania konstytucji. Czy zatem demokracja konstytucyjna, z jaką mamy dzisiaj do czynienia i na straży której stoi właśnie TK, w zamyśle jej twórców miała wykluczyć inny model demokratycznego państwa niż liberalno-lewicowa jego wizja – to pytanie pozostaje otwarte. Skłonny byłbym jednak przyznać rację tym, którzy uważają, że obecny model ustrojowy się wyczerpał i pora przystąpić do prac nad nową konstytucją.
Spójrzmy na ostatnie wydarzenia, poczynając od przyśpieszenia pod koniec kadencji prac nad ustawą o TK, i „skoku na Trybunał" w maju br., czyli umożliwienia wyboru przez stary Sejm ekstra dwóch sędziów, których winien wybrać obecny. Jak pan ocenia tę akcję: głupota, jak powiedział prezes TK Andrzej Rzepliński, czy coś więcej?