Stankiewicz: Pani premier czuje się oszukana

Nawet rozgoryczenie pani premier, która czuje się wystrychnięta na dudka przez Brukselę, to niedostateczne alibi do nazywania oponentów politycznych zdrajcami

Publikacja: 21.05.2016 11:20

Stankiewicz: Pani premier czuje się oszukana

Porozumienie w sprawie Trybunału Konstytucyjnego było już naprawdę blisko. Rząd zrozumiał ostrzegawcze sygnały z Brukseli i w mijającym tygodniu przygotował daleko idący kompromis, opierający się w dużej mierze na dotychczasowych żądaniach opozycji. Wszystko wskazuje na to, że po raz pierwszy w półrocznym konflikcie wokół TK była to realna oferta ustępstw ze strony obozu władzy.

Tę kruchą szansę na kompromis zburzyła Komisja Europejska. Choć zdawała sobie sprawę z delikatnych negocjacji między władzą a opozycją, niespodziewanie postawiła rządowi ultimatum: jeśli do poniedziałku sytuacja nie zostanie unormowana, ruszy kolejny etap postępowania kontrolnego w sprawie naruszania demokracji w Polsce.

Rząd czuje się oszukany, bo dzień przed ultimatum premier Beata Szydło rozmawiała z wiceszefem Komisji Europejskiej Fransem Timmermansem, który nie uprzedził jej o planowanym zaostrzeniu kursu przez Brukselę.

Zdając sobie z tego sprawę, nie ma się co dziwić, że PiS zdecydowało się na teatralną debatę i groteskową uchwałę w Sejmie („w sprawie obrony suwerenności Rzeczypospolitej”).

Taka jest polityczna logika — ponieważ w poniedziałek Komisja zaatakuje PiS, więc PiS postanowiło przeprowadzić ostrzał prewencyjny Brukseli i opozycji, które oskarża o symultaniczne działania.

Problem zatem nie w tym, że premier Beata Szydło przeprowadziła atak, tylko jak to zrobiła. — Żenadą jest to, że Komisja Europejska nie potrafi uniknąć nacisków politycznych — stwierdziła, przypisując komisarzom marną reputację. Zasugerowała, że Bruksela nie szanuje wyników wyborów, polskiej tradycji i chce Polakom narzucić swój dyktat. Jej zdaniem w Komisji Europejskiej jest „coraz więcej tych, którym zależy na rozbiciu Unii Europejskiej”.

Z kolei opozycji dostało się za to, że — rzekomo — wstydzi się słowa „Polska”, nie jest wystarczająco patriotyczna i podważa naszą suwerenność, szczując Brukselę na rząd. Do kompletu dołożyła „Targowicę”, jako bodaj pierwszy szef polskiego rządu przemówiła do opozycji takim językiem. — Jaka jest granica pogardy? Do czego jeszcze jesteście w stanie państwo się posunąć, żeby bronić własnych interesów politycznych? Przez 8 lat zbudowaliście w Polsce patologiczny system władzy, który promował tych, którzy byli z wami, którzy byli wam spolegliwi, a wy byliście spolegliwi wobec tych, którzy dyktowali wam warunki z Brukseli — tak brzmiał ostatni akt monodramu pani premier.

Wedle tej teatralnej logiki, po podobne słowa pod adresem Szydło i PiS sięgnęli przedstawiciele liberalnej opozycji — Platformy i Nowoczesnej („pani głos był kompromitujący”, „Polska się za panią wstydzi”, „to początek wyprowadzania Polski z UE”). Było wychodzenie z sali, okrzyki, brawa, gwizdy, darcie kartek.

To sejmowe theatrum poszło zdecydowanie za daleko. Nawet rozgoryczenie pani premier, która czuje się wystrychnięta na dudka przez Brukselę, to niedostateczne alibi do nazywania oponentów politycznych zdrajcami. Ostra tyrada Beaty Szydło doprowadziła do tego, że w Sejmie z obu stron padły słowa złe, które trudno będzie nawzajem zapomnieć.

Po piątkowej debacie porozumienie w sprawie Trybunału — i każdej innej — stało się jeszcze trudniejsze. Ale odpowiedzialność za to dzieli się nie, jak dotąd, nad dwa — między władzę i opozycję. Tylko na trzy — bo winna jest także Bruksela.

Porozumienie w sprawie Trybunału Konstytucyjnego było już naprawdę blisko. Rząd zrozumiał ostrzegawcze sygnały z Brukseli i w mijającym tygodniu przygotował daleko idący kompromis, opierający się w dużej mierze na dotychczasowych żądaniach opozycji. Wszystko wskazuje na to, że po raz pierwszy w półrocznym konflikcie wokół TK była to realna oferta ustępstw ze strony obozu władzy.

Tę kruchą szansę na kompromis zburzyła Komisja Europejska. Choć zdawała sobie sprawę z delikatnych negocjacji między władzą a opozycją, niespodziewanie postawiła rządowi ultimatum: jeśli do poniedziałku sytuacja nie zostanie unormowana, ruszy kolejny etap postępowania kontrolnego w sprawie naruszania demokracji w Polsce.

Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki