Niespodzianki być nie mogło. Prezydent podpisał kontrowersyjną nowelizację ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, którą PiS w minionym tygodniu ekspresowo przepchnęło przez parlament. Ustawa budzi zastrzeżenia nie tylko opozycji, ale także większości środowisk prawniczych, w tym pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, Prokuratora Generalnego oraz Krajowej Rady Sądownictwa. Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar zwrócił się do prezydenta z prośbą o wystąpienie z wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności z konstytucją tej nowelizacji - bez skutku.
Andrzej Duda jako prawnik i dawny reprezentant prezydenta Lecha Kaczyńskiego w rozprawach przed Trybunałem musi sobie zdawać sprawę z wagi swego podpisu. Bo ta nowelizacja tylko na pierwszy rzut oka ma zablokować Trybunał - doprowadzić do zasypania go lawiną bieżących spraw, przez co nie będzie w stanie rozstrzygać o konstytucyjności ustaw autorstwa PiS. Tak naprawdę ta nowelizacja po prostu wyłącza działanie Konstytucji. Bo przecież jeśli Trybunał nie może szybko rozstrzygać o konstytucyjności stanowionego prawa, to znaczy, że parlament może uchwalić wszystko - a zatem Konstytucja w praktyce nie obowiązuje.
Wygaszenie Konstytucji jest z punktu widzenia PiS logiczne — partia ta nie akceptuje obecnej ustawy zasadniczej, jako kwintesencji III RP. Jeśli PiS chce zmienić ustrój - a chce - to musi obezwładnić obecną Konstytucję, bo ona na znaczącą zmianę ustroju przy zwykłej większości parlamentarnej nie pozwala. My, w „Rzeczpospolitej”, nigdy wielkimi entuzjastami obecnej Konstytucji nie byliśmy. Już wiosną tego roku rozpoczęliśmy na naszych łamach dyskusję nad potrzebą jej korekty. Ale w żadnych z tekstów żadnego z autorów nie padł pomysł, by do czasu uchwalenia nowej Konstytucji na kołku zawiesić obecną.
A ta obecna w rozdziale piątym i artykule 126 - tam gdzie mówi o prawach i obowiązkach prezydenta - już w punkcie drugim podkreśla, że „Prezydent Rzeczypospolitej czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji”. Trudno będzie prezydentowi czuwać nad przestrzeganiem dokumentu, który de facto wygasił.