Chodzi o art. 485 § 3 kodeksu postępowania cywilnego, który pozwala zastosować postępowanie nakazowe, najtańsze i najwygodniejsze dla banku wszczynającego sprawę. Wystarczy wyciąg z jego ksiąg. Nakaz zapłaty orzekany jest bez rozprawy i natychmiast uprawnia do zajęcia np. pensji, odwołanie zaś, tzw. zarzuty, jest sformalizowane i wymaga uiszczenia 3,75 proc. spornej kwoty, co przy kredytach może oznaczać duże sumy. Dopóki funkcjonowały BTE, banki nie korzystały z tej procedury. Po likwidacji BTE (po wyroku Trybunału Konstytucyjnego) banki przypomniały sobie o wygodnym narzędziu przewidzianym w k.p.c.
Wyrok zza biurka
Przywilej z nakazami jest dla kredytobiorców bardziej rygorystyczny niż BTE, gdyż ten musiał zawierać chociaż oświadczenie dłużnika o poddaniu się egzekucji.
– Tu nic takiego nie jest potrzebne. Bank mówi: „pan jest mi winien", i dostaje nakaz. Nakaz bankowy jest tak samo rygorystyczny jak nakaz z weksla czy z podpisanej faktury. No, ale we wskazanych przypadkach istnieje podpis klienta na dokumencie – ocenia Mariusz Korpalski, radca prawny występujący w wielu procesach frankowych.
– W ostatnim czasie wielu kredytobiorców, także frankowych, informuje, że banki obchodzą wyeliminowany przez Trybunał BTE, stosując procedurę nakazową – zwrócił uwagę MS Jan Szewczak, poseł PiS.
Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości, potwierdza, że taki przywilej budzi wątpliwości konstytucyjne i że podjęto już w MS prace zmierzające do jego uchylenia.