– Ustalanie jednej ceny dla wyrobów protetycznych skaże osoby niepełnosprawne na jeszcze większe wykluczenie niż dotychczas – przekonują pacjenci zrzeszeni w stowarzyszeniach osób niepełnosprawnych. Skarżą się, że podczas pracy nad projektem nowelizacji ustawy o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych resort zdrowia nie wysłuchał ich uwag. Liczyli, że przekażą je na konferencji uzgodnieniowej, ale jej nie będzie. – Usłyszeliśmy, że możemy współtworzyć poszczególne rozporządzenia do ustawy, ale jeśli znajdą się w niej wadliwe zapisy, żadne rozporządzenie nic nie zmieni – mówi Józef Góralczyk z Małopolskiego Sejmiku Organizacji Osób Niepełnosprawnych.
Włączenie wyrobów medycznych do refundacji ma według resortu zapobiec marnotrawieniu publicznych pieniędzy, bo jeśli cena zostanie ustalona na rozsądnym poziomie, ani państwo, ani chorzy nie będą przepłacać.
– Będą, bo limity cenowe np. na protezy kończyn uniemożliwiają ich kupienie. Trzeba uwzględnić mnóstwo czynników, tj. długość i wrażliwość kikuta, sprawność, a także wiek chorego, bo osoba starsza potrzebuje np. podparcia – tłumaczy Józef Góralczyk. I dodaje, że już dziś wielu chorych nie jest w stanie funkcjonować z refundowaną protezą i zmuszeni są do wegetacji w domach.
Zdaniem organizacji pacjenckich w noweli ustawy zabrakło zapisu o wypożyczalni sprzętu medycznego. – Dziś lekarz wypisuje pacjentowi po udarze zlecenie na wózek inwalidzki, za który państwo płaci ponad 4 tys. zł. Często jednak taki chory nie przeżywa roku, a rodzina za drobne pieniądze odsprzedaje wózek producentowi, który go sterylizuje i znów sprzedaje za 4 tys. z NFZ. Gdyby istniały państwowe wypożyczalnie, producent nie zarabiałby podwójnie, a państwo nie traciło – zauważa Góralczyk.
Pacjenci chcą też rozszerzenia listy lekarzy, którzy wypisują zlecenia na wyroby: – Gdyby aparaty słuchowe wypisywali nie tylko laryngolodzy i foniatrzy, ale także lekarze rodzinni, byłoby mniejsze pole do nadużyć – mówią.