W sierpniu 2007 r. w wyniku ostrzału z broni maszynowej i moździerza przysiółka afgańskiej wioski Nangar Khel na miejscu zginęło sześć osób, trzy zostały ranne. O dokonanie zbrodni wojennej zabójstwa cywili oraz ostrzelania niebronionego obiektu prokuratura wojskowa oskarżyła siedmiu żołnierzy: dowódcę zgrupowania, który miał wydać rozkaz, podporucznika - dowódcę patrolu wysłanego na miejsce oraz pięciu podległych mu żołnierzy: chorążego, plutonowego i trzech szeregowych. Był to pierwszy w Polsce po II wojnie światowej proces ws. zbrodni wojennej.
- Żołnierze z Nangar Khel dopuścili się niesubordynacji. Rozkaz dowódcy był jasny i w żaden sposób nie dotyczył ani miejsca ani okoliczności, w jakich broń została użyta - uznał Sąd Najwyższy utrzymując wyrok za złe wykonanie rozkazu.
"Wszystkim przypisano popełnienie przestępstwa przeciwko zasadom dyscypliny wojskowej - działali wspólnie. Plut. rezerwy Tomaszowi Borysiewiczowi dodatkowo przypisano nieumyślne obchodzenie się z bronią wojskową ze skutkiem w postaci śmierci Afgańczyków" - mówił w uzasadnieniu środowego wyroku sędzia SN Jerzy Steckiewicz. Jak podkreślił, żołnierze działali wspólnie, więc żadnemu z nich nie przypisano wywołania szkody u cywili.
Według sądu, skazani na kary w zawieszeniu ppor. Łukasz Bywalec, chor. rez. Andrzej Osiecki, plut. rez. Borysiewicz oraz szer. rez. Damian Ligocki (jemu sąd warunkowo umorzył postępowanie - PAP) "dopuścili się aktu niesubordynacji, wbrew poleceniu mjr. Olgierda C. (dowódcy zgrupowania, wcześniej prawomocnie uniewinnionego - PAP) i wbrew ogólnym zasadom użycia broni obowiązującym wszystkich polskich żołnierzy w Afganistanie".
"Sąd przyjął, że oskarżeni po wyjeździe z bazy w rejon zdarzenia postępowali samowolnie, wbrew zasadom postępowania i użycia broni. Rozkaz użycia moździerza wykonano w sytuacji, w której nie było bezpośredniego zagrożenia. Ppor. Bywalec mógłby tak uczynić jedynie w sytuacji zagrożenia patrolu - a tak w tej sprawie nie było. Mimo braku zagrożenia chor. Osiecki wydał Borysiewiczowi polecenie otwarcia ognia z moździerza, a najstarszy stopniem - ppor. Bywalec - widząc i wiedząc, że podwładni postępują bezprawnie, nie uchylił ani nie zmienił tego rozkazu. W tej sytuacji doszło więc do zmiany hierarchii dowodzenia" - mówił sędzia Steckiewicz.