Oliver Schmidt kierował biurem VW ds. środowiska i inżynierii w Auburn Hills, Michigan. nadzorującym kwestię emisji spalin, przyznał się w sierpniu do pierwszego zarzutu spiskowania w naruszaniu amerykańskich przepisów i do drugiego pogwałcenia ustawy o czystym powietrzu. Kierował biurem od 2012 r. do lutego 2015, spotkał się w 2015 r. z przedstawicielami kalifornijskiego urzędu nadzoru, ale nie ujawnił im oszukańczego oprogramowania.
Władze ogłosiły, że oszukiwał prowadzących śledztwo i zniszczył dokumenty. — Oskarżony pełnił kierowniczą rolę w VW, a w konsekwencji znajdował się dosłownie w pokoju podejmowania ważnych decyzji w szczycie tego przestępczego układu — twierdzili przedstawiciele władz federalnych.
Prokuratura wnosiła o maksymalną karę 7 lat, oskarżony zwrócił się do sędziego Seana Coxa o złagodzenie jej do 40 miesięcy twierdząc, że szefowie skłonili go do oszukiwania. — Tylko ja mogę mieć pretensję do siebie — powiedział przed ogłoszeniem wyroku. Przyznał się, że starał się ukryć oszustwo VW i przyjął karę.
Sędzia stanął po stronie oskarżyciela i powiedział: — W mojej opinii, jest pan głównym konspiratorem w tym układzie mającym oszukać Stany Zjednoczone. Była to dla pana okazja do zabłyśnięcia i awansu na korporacyjnej drabinie Volkswagena. To bardzo poważne, niepokojące wykroczenie.
Sędzia wymierzył Schmidtowi karę 60 miesięcy wiezienia za pierwszy zarzut i 24 miesiące ze drugi oraz grzywnę 400 tys. dolarów. Wyrok i grzywna są karami maksymalnymi. Schmidt jest najwyższym rangą pracownikiem Volkswagena skazanym za Dieselgate w Stanach. Co do innych, są nikłe szanse ich ukarania, bo Niemcy nie wydadzą swych obywateli, by stanęli przed amerykańskimi sadami.