25 maja wchodzi w życie unijne Rozporządzenie o Ochronie Danych Osobowych (RODO). To historyczna regulacja, która ma znacząco zwiększyć poziom ochrony prywatności w UE. Stosować do niej będą musieli się wszyscy, również firmy amerykańskie. Bo żeby działać na rynku europejskim, zostaną zobligowane do założenia biur w UE i w ten sposób będą podlegały europejskiemu prawu.
Gigantyczne kary
Teoretycznie pod rządami nowego prawa skandale takie jak ten z Cambridge Analytica, gdzie spółka wykorzystywała dane o użytkownikach Facebooka, żeby sprzedać je sztabom wyborczym i w ten sposób wpływać na wynik wyborów, staną się niemożliwe. Użytkownicy będą musieli wyrazić jednoznacznie zgodę na wykorzystanie ich danych osobowych. Złamanie tej zasady, przekazanie danych innym podmiotom czy niepoinformowanie krajowego urzędu nadzorującego ochronę danych osobowych o odkrytym wycieku informacji może skutkować potężnymi karami sięgającymi 4 proc. obrotów firmy, do 20 mld euro. To dużo nawet dla takiego giganta jak Facebook.
Mark Zuckerberg na spotkaniu z liderami grup politycznych w Parlamencie Europejskim w Brukseli we wtorek wieczorem zapowiedział, że jego firma będzie przestrzegała prawa. Ale uniknął odpowiedzi na pytanie o przeprowadzoną ostatnio „migrację" danych o 1,5 mld użytkowników na świecie do siedziby firmy w Kalifornii. W ten sposób również wszystkie dane użytkowników europejskich zostały przeniesione z Irlandii (europejska siedziba Facebooka) do USA, gdzie prawo chroni prywatność w znacznie mniejszym stopniu niż nowe unijne rozporządzenie. Komisja Europejska zapowiada, że będzie się przyglądała zachowaniu firm i temu, jak wypełniają wymogi RODO. Być może zaproponuje nowe przepisy, które utrudnią omijanie europejskich wymogów. W praktyce dopiero okaże się, do jakich sposobów uciekną się firmy internetowe z siedzibą poza UE.
Drugim frontem walki UE z internetowymi gigantami jest próba ściągnięcia od nich podatków. – Dlaczego Facebook w ubiegłym roku nie zapłacił ani złotówki z tytułu CIT w Polsce? – zastanawiała się minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz. – Czas najwyższy na ucywilizowanie globalnych platform tak, aby tutaj również płaciły podatki – dodała.
Polski rząd nie jest jedynym, który chciałby korzystać na tym, że internetowi giganci zarabiają pieniądze w jego kraju, ale podatki odprowadzają zupełnie gdzie indziej. W obecnym, tradycyjnym modelu fiskusa, gdzie podatek jest naliczany w miejscu wypracowania zysku, to niemożliwe. Zyski transferują wewnątrz swojej organizacji wszystkie międzynarodowe korporacje i płacą podatki tam, gdzie im się to najbardziej opłaca.