Parlament Europejski odrzucił projekt dyrektywy w sprawie praw autorskich w sieci. Dyrektywa ma ograniczyć piractwo w Internecie. Zmierza do tego, by właściciele wielkich serwisów i wyszukiwarek internetowych, jak Google, You Tube, czy Facebook, dzieliły się zyskami z twórcami, artystami i dziennikarzami, bo znaczną część tych zysków uzyskują dzięki produkowanym przez nich treściom.
Dyrektywa wywołała sprzeciw internautów, którzy obawiali się, że monitorowanie treści zamieszczanych w internecie pod kątem naruszania praw autorskich oznaczać będzie wprowadzenie cenzury. Internauci dowodzili, że dyrektywa unijna to koniec wolności w internecie. Szybko określono ją mianem ACTA2. Wikipedia w ramach protestu zaciemniła swoje treści.
Na nic tłumaczenia zwolenników dyrektywy, przede wszystkim organizacji zrzeszających m.in. aktorów, filmowców, muzyków, dziennikarzy, że tworzone przez nich utwory i treści, to taki sam towar jak każdy inny i po prostu należy za niego płacić. Na nic przekonywanie, że dyrektywa nie oznacza ograniczenia wolności w internecie, a jedynie uderza w model biznesowy, w którym nie ponosi się kosztów, a osiąga się zyski dzięki pracy innych.
W głosowaniu w PE większość europosłów opowiedziała się przeciw projektowi dyrektywy. To nie oznacza, że pomysł upadł bezpowrotnie. We wrześniu Parlament Europejski ma debatować nad sposobem ochrony praw autorskich w Internecie. Ewentualne wprowadzenie nowych rozwiązań znów odsunęło się w czasie. Twórcy z goryczą mówią, że po raz kolejny górą były wielkie koncerny międzynarodowe, które ich kosztem zarabiają w internecie.
Tymczasem z badania przeprowadzonego na zamówienie polskiego Press Clubu wynika, że Polacy nie są skorzy do płacenia za treści. Około 22 proc. badanych zapłaciłoby w przyszłości za jakiś rodzaj treści „choćby raz na jakiś czas”. Najwięcej osób (26 proc.) zapłaciłoby za rozrywkę, natomiast najmniej (19 proc.) za treści z dziedziny polityki międzynarodowej. Za treść (wszystkie typy) nieco częściej płaciliby idealiści, czyli respondenci, którzy wierzą w możliwość istnienia obiektywnych i neutralnych mediów (różnica kilku procent w porównaniu ze sceptykami). Z kolei pośród osób, które nie chcą płacić za żadną dziedzinę treści (nawet raz na jakiś czas) statystycznie częściej niechęć wyrażają seniorzy (60-75 lat), z niewielkich miast, z wykształceniem podstawowym oraz zarobkami nieprzekraczającymi 2000 zł.