Akcje Air France na giełdzie w Paryżu już na otwarciu straciły 14 procent.
Rynek już wcześniej był wyraźnie zaniepokojony sytuacją w narodowej linii lotniczej Francji, zwłaszcza trwającymi o lutego strajkami, bo kapitalizacja rynkowa przewoźnika zmniejszyła się od początku roku o 40 proc. do 3,1 mld euro.
Powodem tak negatywnej oceny przez inwestorów są powtarzające się strajki, zwłaszcza pilotów i personelu pokładowego, które tylko w tym roku kosztowały AF 300 mln euro, a końca protestu nie widać. Piloci strajkują nadal - na przykład dzisiaj - 7 maja i jutro - 8 maja. Przewoźnik postarał się natomiast, by wszystkie długodystansowe połączenia zostały utrzymane, natomiast rejsy krótko i średnio dystansowe są wykonywane w proporcjach - jeden odwołany na każdych pięć planowanych.
Pracownicy zapowiadają kolejne protesty. Ich powodem są niezadowalające - zdaniem związków - wynagrodzenia w spółce, a konkretnie zbyt niskie podwyżki oferowane pracownikom - 7 proc. w ciągu trzech lat, podczas gdy związkowcy domagają się 5 proc. wzrostu wynagrodzeń tylko w tym roku i podobnych kwot w kolejnych latach. W I kwartale 2018 AF odnotowały stratę.
Jean-Marc Janaillac był prezesem AF prze niespełna dwa lata i znany był z tego, że do związkowców miał podejście bardzo koncyliacyjne, co zdecydowanie różniło go od poprzednika, Alexandre de Juniaca, który teraz jest dyrektorem generalnym IATA.