To niewiele więcej od udziału firm górniczych, w które od lat kolejne rządy pompują miliardy złotych pomocy (2 proc.). Jej efektu w zasadzie nie widać. Tymczasem Komisja Europejska zgodziła się na kolejną kroplówkę. Do końca 2018 r. Polska może wydać niemal 8 mld na zamykanie górniczych zakładów i łagodzenie społecznych skutków tego procesu.
– To istotny etap w dialogu dotyczącym przyszłości sektora węglowego w Polsce, w którym uczestniczą aktywnie zarówno podmioty na poziomie krajowym, w tym strona społeczna, jak i Komisja Europejska. To kolejny krok na drodze do odbudowy i rozwoju potencjału tej niezwykle istotnej gałęzi polskiej gospodarki – mówił rzecznik rządu Rafał Bochenek.
Minister rozwoju i wicepremier Mateusz Morawiecki zapowiedział już program wsparcia choćby dla producentów gier, obecnie prowadzony jest także specjalny program skierowany do start-upów. W jego ramach w kilka lat do najmniejszych firm zorientowanych na nowe technologie i innowacyjne rozwiązania ma trafić 3 mld zł. Kiedy będzie widać efekty? Trudno powiedzieć, a trzeba wziąć pod uwagę, iż większość projektów prowadzonych przez mikroprzedsiębiorstwa kończy się porażką, zatem nieprędko zobaczymy je na Liście 2000.
Więcej firm w dół niż w górę
652 firmy awansowały w tegorocznej edycji zestawienia, z czego jedna poprawiła swoje notowania aż o ponad tysiąc pozycji. To grupa piwowarska Van Pur z siedzibą w Warszawie, w skład której wchodzi pięć browarów o mocach produkcyjnych na poziomie 4 mln hektolitrów piwa rocznie.
Firma notowana jest już na 398. pozycji, w jej skład wchodzą takie marki jak Łomża, Brok czy Karpackie. Wiceliderem pod względem skali awansu jest RRC Poland – spółka należy do grupy, która jest jednym z największych dostawców produktów sieciowych i telekomunikacyjnych w regionie Europy Środkowo-Wschodniej.
Ogółem 15 przedsiębiorstw awansowało o co najmniej 500 oczek, a o co najmniej 100 pozycji swoje notowania poprawiło w sumie nieco ponad 200.
Tylko 24 firmy zostały sklasyfikowane dokładnie na tej samej pozycji, co w poprzedniej edycji, głównie w czołówce. Takie wyniki oznaczają, że w sumie przeważają spadki, ale nieznacznie. Ogółem 680 przedsiębiorstw jest notowanych niżej niż rok temu – często jest to efekt zmian w strukturze grupy, podziałów firm, przez co spółka matka ma znacznie niższą sprzedaż.
Aż 644 firmy to debiutanci, jednak często tylko pozorni. Co roku w zestawieniu widać dużą grupę znaczących firm, które pojawiają się z przerwami. Brak firmy w jednym roku automatycznie powoduje, że w kolejnym występuje w nim jako debiutant. Jednak trudno w takich kategoriach traktować takie podmioty, jak General Motors Manufacturing, Makro Cash and Carry czy PKP Polskie Linie Kolejowe.
Barierą wejścia do zestawienia jest kwota 124,1 mln zł – rok temu ostatnia firma wykazała 120,1 mln zł.
Ponownie spadła rentowność, firmy ujęte w zestawieniu w sumie zarobiły ponad 40 mld zł, co biorąc pod uwagę skalę ich obrotów, jest wynikiem dość skromnym. Spadek ogólnego wyniku to efekt sytuacji w dużych spółkach – PKN Orlen co prawda pokazał za 2015 r. wynik dodatni na poziomie 2,8 mld zł (wobec ponad 5 mld zł straty rok wcześniej). Jednak już KGHM Polska Miedź miała ponad 5 mld zł straty, a rok wcześniej – niemal 2,5 mld zł zysku.
Słabe wyniki firm ujętych na Liście to też efekt silnej reprezentacji branży handlowej. Zarówno w segmencie detalicznym, jak i hurtowym operują one na niskich marżach, a w związku z utrzymującą się deflacją oraz nieustającą presją konkurencyjną zyski branży są wyjątkowo skromne. Według szacunków nawet 30 proc. sprzedaży odbywa się teraz w ramach ofert promocyjnych i przecen, a w takich warunkach bardzo trudno o jakiekolwiek zyski.
Firmy nie chcą się ujawniać
Wiele firm ujętych w zestawieniu nadal nie podaje wyniku netto i generalnie poza przychodem i czasami zatrudnieniem niewiele wiadomo na ich temat. Kolejne nowelizacje prawa, które ma zmusić firmy do większej otwartości jeśli chodzi o publikowanie danych finansowych, najwidoczniej przechodzą bez echa.
Tymczasem popyt na informacje o sytuacji finansowej firm rośnie. Z danych wywiadowni gospodarczej Bisnode wynika, że w 2015 r. o ponad 60 proc. wzrosła liczba firm, które sprawdzały zagranicznych kontrahentów poprzez jej rejestry.
Oznacza to, że raporty zamówiło przeszło 200 tys. krajowych przedsiębiorców. – Świadczy to o dużym zainteresowaniu Polaków eksportem przy rosnącej świadomości co do konieczności zachowania podstawowych norm bezpieczeństwa w handlu – ocenia Tomasz Starzyk z Bisnode Polska.
Szczególnie mocno wzrosła liczba zleceń na sprawdzanie partnerów w USA, tylko w przypadku tego kraju wnioski dotyczyły 95 tys. firm, co daje wzrost o przeszło 600 proc. w ujęciu rocznym.
Jeszcze bardziej zwiększyło się zainteresowanie firmami z Kanady. Według Bisnode jest to efektem wzrostu wartości dolara, co zachęca polskich eksporterów do ekspansji na te rynki.
W przypadku największych krajów Europy Zachodniej odnotowano spadek zleceń. Największy wobec firm niemieckich, o prawie 50 proc. w porównaniu z 2014 r., choć eksport do Niemiec w ub.r. znacząco się zwiększył. Rzadziej niż rok wcześniej liczba kontrahentów sprawdzana była w Austrii, liczba raportów dotyczących tego rynku zmniejszyła się o 19 proc. Liczba zamawianych raportów spadła także w odniesieniu do Wielkiej Brytanii i Francji. Zwiększyło się natomiast zainteresowanie firmami skandynawskimi.
W przypadku zleceń na sprawdzanie przedsiębiorstw polskich na wniosek zagranicznych wzrost w 2015 r. był stosunkowo niewielki, 8,2-procentowy. – Widać, że ta dynamika wyraźnie wyhamowała, bo w latach 2013–2014 wzrost ten wyniósł ponad 56 proc. – stwierdza Bisnode.
Innym niepokojącym sygnałem jest bardzo szybko zwiększająca się liczba firm, które chcą wycofać swoje akcje z notowań na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Choć na razie liczba debiutów ciągle jest spora, to zjawisko jest już zauważalne, a prawdopodobnie liczba zejść z giełdy jeszcze wzrośnie.
Kilka lat temu parkiet ten miał regionalne ambicje, spółka chciała kupować innych operatorów w regionie. Entuzjazm osłabł zwłaszcza z powodu zmian w otwartych funduszach emerytalnych. Po wycofaniu z nich pieniędzy gromadzonych przez pracujących Polaków, które fundusze inwestowały w części na giełdzie, obroty na parkiecie znacząco spadły.
– Nie widać korzyści z obecności na parkiecie, dochodzą koszty oraz konieczność ujawniania bardzo szczegółowych informacji, na co konkurencja tylko czeka – mówi prezes spółki, która również przymierza się do rozpoczęcia operacji wycofywania się z publicznego obrotu. Rozważa za to wejście na inną giełdę w Europie, niekoniecznie w naszym regionie. Polskim parkietem inwestorzy interesują się wyraźnie słabiej.
Zagraniczna sprzedaż przedsiębiorstw to od kilku lat jeden z głównych dopalaczy rozwoju polskiej gospodarki. W 2015 r. po raz pierwszy – od kiedy rejestrowane są obroty w euro – wartość eksportu z Polski, który wyniósł 178,7 mld euro, była wyższa od importu, który wyniósł 175 mld euro. Przełożyło się to na pokaźną nadwyżkę handlową, w wysokości 3,7 mld euro.
Jak podało w komentarzu do wyników Ministerstwo Rozwoju w 2015 r., podobnie jak w roku wcześniejszym, zdecydowanie lepiej kształtowały się obroty z rynkami rozwiniętymi gospodarczo. – Eksport wzrósł o 9,8 proc., import o 5 proc., a nadwyżka zwiększyła o 8,1 mld euro, do 36,5 mld euro – podał resort.
To znacznie lepiej, niż wyglądają wyniki wymiany handlowej z rynkami słabiej rozwiniętymi, gdzie odnotowano spadek o 2,8 proc. i jednoczesny wzrost importu o 1,8 proc.
Jeśli chodzi o firmy z Listy 2000, to wśród liderów polskiej gospodarki przychody na rynki zagraniczne wykazało ogólnie 466 przedsiębiorstw. – Nie jest to mało, ale trudno spodziewać się znaczącego wzrostu tej liczby w kolejnych edycjach. Przy tak dużej niepewności na rynkach firmy nie będą się decydowały na jednak ryzykowne rozwijanie wymiany z zagranicą – mówi nam jeden z ekonomistów.
Trzeba wziąć pod uwagę choćby Brexit. Jest to ciągle perspektywa dość odległa i mglista co do szczegółów, trudno jednak oczekiwać, że firmy z równa intensywnością jak obecnie będą kooperowały z firmami z Wysp. Ryzyko będzie bowiem znacznie wyższe niż teraz, choć Polacy z bardzo niestabilną walutą powinni być do takich kłopotów raczej przyzwyczajeni.
Elektronika zdecydowanie na fali
Ogółem udział eksportu w przychodach firm wykazujących sprzedaż zagraniczną wyniósł średnio 32,6 proc. Jest on największy w przypadku producentów maszyn i urządzeń, w tym AGD i RTV – bo 68,4 proc. Działający w kraju producenci AGD starają się przyciągnąć uwagę rządzących, którzy dotychczas nie poświęcali temu sektorowi gospodarki szczególnie dużo uwagi. Branża zdecydowanie na to zasługuje, Polska jest europejskim liderem produkcji tego typu produktów.
Jak podaje organizacja producentów CECED Polska, w 2016 r. produkcja dużego AGD ma wynieść 23 mln sztuk. Wartość produkcji tego asortymentu osiągnęła w 2015 r. 17 mld zł.
– Widać trzy największe ośrodki produkcji AGD – region łódzki, wielkopolski oraz dolnośląski, choć w innych częściach kraju też działają takie zakłady – mówi Adam Cich, prezes CECED Polska i dyrektor generalny Electroluxa w Europie Środkowo-Wschodniej.
Podkreśla, że realna skala wpływu producentów AGD na polską gospodarkę jest jeszcze wyższa – to już 2,5 proc. eksportu z naszego kraju, a na każde miejsce pracy w fabryce przypadają trzy w firmach kooperujących.
– Eksportujemy nie tylko sprzęt, ale również podzespoły do produkcji AGD. Nie można powtarzać krzywdzących opinii, że budujemy wyłącznie montownie. W ostatnich latach branża wykonała ogromny postęp – dodaje Adam Cich.
Poziom 50 proc. przekroczyła jeszcze branża produkcji aut, przyczep i statków oraz części. W okolicach 40 proc. wykazują go choćby firmy informatyczne, producenci tworzyw sztucznych czy wyrobów papierniczych i mebli. Zwłaszcza w ostatnim przypadku meble stają się powoli polskim hitem eksportowym na równi z elektroniką czy żywnością. Jednak w przychodach producentów żywności eksport to tylko 25,9 proc.
To jednak od lat bardzo dynamicznie rosnący segment polskiego eksportu, niezwalniający mimo wprowadzenia embarga na wiele produktów na rynek rosyjski. Przez lata był to jeden z głównych odbiorców polskiej żywności, zwłaszcza mięsa, nabiału i owoców oraz warzyw. Producenci nie załamali rąk, ze wsparciem urzędników szukają nowych klientów i teraz z powodzeniem zdobywają rynki zbytu choćby w Azji czy Ameryce Południowej. Polskie jabłka zaczęli już kupować Chińczycy.
Zmiany już na horyzoncie
Jednak następna edycja Listy 2000 może nie przynieść już tak dobrych danych. Kolejne miesiące przynoszą słabsze dane dotyczące sprzedaży zagranicznej polskich firm. We wrześniu wzrost eksportu wynosił już tylko 1,5 proc., po zwyżce o 8,5 proc. w sierpniu.
Z kolei wartość importu zwiększyła się we wrześniu o 3,2 proc., po 10,7 proc. w poprzednim miesiącu. Jak podaje Narodowy Bank Polski, w kolejnych kwartałach można wprawdzie oczekiwać przyspieszenia eksportu, ale nie będzie ono spektakularne. Polskiemu eksportowi nie sprzyja słabość handlu światowego.
„W ostatnich miesiącach indeksy koniunktury w strefie euro, a w szczególności w gospodarce niemieckiej, zanotowały wyraźną poprawę, zwiększając nadzieje na to, że osłabienie popytu z tych krajów nie będzie trwałe. Jednak twarde dane o produkcji i zamówieniach w niemieckim przemyśle były już mniej optymistyczne" – piszą w opinii analitycy BZ WBK.
W dalszej perspektywie handel światowy tłumić może Brexit oraz protekcjonistyczna polityka USA, którą zapowiadał w kampanii wyborczej prezydent elekt Donald Trump. Zatem na Liście na pewno będzie to widać.
Gorsze dane może pokazać choćby branża produkcji sprzętu elektronicznego. Choć w ostatnich latach produkcja i eksport rosły, to jednak ten rok może się skończyć dużo gorszymi rezultatami. Eksport AGD na koniec lipca był ledwie na poziomie wyniku z roku 2015. Sami producenci nie chcą niczego przesądzać, ale nieoficjalnie mówią o obniżaniu mocy produkcyjnych w związku ze spadkiem zapotrzebowania na sprzęt na największych rynkach zachodnioeuropejskich.
– Moment fatalny, ponieważ dopiero wyhamowują spadki eksportu do Rosji, na co nakładają się kolejne problemy, tym razem na Zachodzie – mówi jeden z producentów.
Zatrudnienie pod znakiem zapytania
Sytuacja na rynku pracy ciągle jest bardzo dynamiczna, ale zmiany zmierzają raczej w kierunku niezbyt korzystnym ze strony pracodawców. Na koniec 2015 r. w firmach uwzględnionych w zestawieniu pracowało 1,4 mln osób. Jeśli porównamy te same firmy, które podały nam dane o zatrudnieniu w tej edycji i rok temu, to widać spadek zatrudnienia.
Jest to efektem choćby zmian w górnictwie – w sumie firmy reprezentujące tę branże zatrudniają ponad 90 tys. osób wobec ponad 120 tys. rok temu. Zmniejszenie zatrudnienia widać też w branży medialnej czy w poczcie i telekomunikacji. Nawet w szybko rosnącym handlu detalicznym liczba zatrudnionych – jeśli chodzi o notowane firmy – wzrosła jedynie o ok. 2 tys.
Bezrobocie spada, dlatego firmy mają coraz większe kłopoty z pozyskaniem nowych rąk do pracy. Na koniec 2015 r. stopa bezrobocia w Polsce utrzymała się na jednocyfrowym poziomie – zeszła już poniżej progu 10 proc. Jak podaje Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, tak dobrego wyniku na koniec roku nasz rynek pracy nie uzyskał aż od 2008 r.
– Sytuacja na rynku pracy poprawia się i wszystko wskazuje na to, że w roku 2016 dobra passa będzie utrzymana – mówi minister Elżbieta Rafalska w komunikacie dotyczącym wyników z rynku pracy.
Faktycznie trend się utrzymał – stopa bezrobocia rejestrowanego w październiku wyniosła 8,2 proc. To kolejny wynik ze spadkiem w stosunku do wcześniejszego miesiąca i dodatkowo notowany nie tylko w miesiącach letnich.
W końcu października w urzędach pracy zarejestrowanych bezrobotnych było ponad 1,3 mln osób, co oznacza spadek w porównaniu z końcem września 2016 r. o 14,8 tys. osób.
Trend prawdopodobnie będzie się utrzymywał choćby z powodu emigracji zarobkowej do innych państw, głównie Unii Europejskiej. Z kolei przyjeżdżający do naszego kraju obcokrajowcy wciąż podejmują zatrudnienie głównie w szarej strefie, choć rośnie też liczba legalnie zdobywanych pozwoleń.
Gołym okiem widać niedobory pracowników w handlu, ogłoszenia o pracę można znaleźć w zasadzie w każdym sklepie. Rąk do pracy potrzebuje też coraz mocniej sektor przemysłowy, jak motoryzacja, AGD i RTV. Brakuje także kierowców samochodów ciężarowych.
– Zapewniamy już transport osobom chętnym do pracy z obszaru ok. 70 km wokół zakładu, ale to i tak powoli przestaje wystarczać. Musimy też posiłkować się pracownikami z Ukrainy – mówi jeden z prezesów.
Takie realia to nie tylko problemy i potencjalne ryzyka przestojów w pracy, ale również koszty – zarówno z transportem, jak i sukcesywnie podnoszonymi wynagrodzeniami, które mają dodatkowo zachęcić do podjęcia zatrudnienia. W Polsce przybywa też inwestycji, które będą potrzebować wielu pracowników, jak np. centra logistyczne.
Swoje obiekty uruchomił już Amazon, niedawno firma poinformowała o kolejnym projekcie. Niedawno wystartowała też budowa magazynu Zalando, z którego zaopatrywani będą klienci w Polsce, Niemczech oraz regionie skandynawskim.
Firmy zwracają uwagę, że rząd nie pomaga w poprawie koniunktury na rynku pracy. Najlepszym przykładem jest program 500+, który zniechęca do zatrudnienia zwłaszcza kobiety. Inny powód to planowana reforma systemu podatkowego, która może doprowadzić do znacznego obciążenia dużej grupy zarówno zatrudnionych w firmach, jak i pracujących na własną rękę.
Kolejny rok będzie trudny
Po latach mniej czy bardziej imponującego wzrostu gospodarczego niestety widać, że polska gospodarka zaczyna słabnąć. Ostatni odczyt PKB pokazał wzrost na poziomie 2,5 proc., co było wynikiem znacznie słabszym od prognoz analityków, ale i rządu.
– Wzrost w całym 2016 r. pierwotnie był planowany na poziomie 3,8 proc., potem został zrewidowany we wrześniu do 3,4 proc. Poczekajmy, jaki jest skład tego PKB 2,5 proc., wtedy będziemy wiedzieli, co nas może czekać do końca roku – mówi wicepremier Mateusz Morawiecki.
Zarówno ministrowie, jak i ekonomiści mówią coraz częściej o oznakach spowolnienia, które jednak powinno się zakończyć w pierwszym czy góra drugim kwartale 2017 r. Rząd spodziewa się też znacznego wzrostu, jeśli chodzi o wykorzystanie funduszy unijnych, co ponownie będzie paliwem dla gospodarki. Czy słusznie?
Opinie są podzielone, eksport może wyhamować, nie wiadomo, jak będzie się zachowywać gospodarka niemiecka, nasz główny partner handlowy. Tym bardziej że w 2017 r. w tym kraju odbędą się wybory, podobnie jak we Francji. Z kolei Wielka Brytania ma oficjalnie wystąpić o wyjście z Unii Europejskiej, co dodatkowo zwiększy poziom niepewności w gospodarce. Jak poradzą z tym sobie polskie przedsiębiorstwa? Zobaczymy już niedługo. Niestety, optymiści przeważają głównie w otoczeniu rządowych gabinetów.