Od kiedy ponad trzy miesiące temu Ministerstwo Zdrowia wprowadziło nieodpłatne leki dla seniorów 75+, dr Jarosław Kowal z poradni kardiologii Wojskowego Instytutu Medycznego przyjmuje mniej pacjentów niż wcześniej. Spośród kilkudziesięciu nie zgłasza się kilku, głównie tych po 75. roku życia, których pod opieką ma od dłuższego czasu i którym wypisywał leki, jakie znalazły się na liście „S" (leków darmowych dla seniorów). Ponieważ jednak jako specjalista nie ma prawa do przepisywania ich nieodpłatnie, kilku pacjentów mogło po nie pójść do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). Dr Kowal nawet ich rozumie – kilkadziesiąt, a nawet kilkaset złotych to duża część emerytury czy renty. Popularny preparat na nadciśnienie kosztuje około 40 zł, a pacjent, np. po zawale musi często przyjmować trzy–cztery leki z listy. Doktor widzi jednak inne zagrożenie: bez odpowiednich badań i monitorowania w poradni specjalistycznej pacjent, często świeżo po zawale, może bardzo szybko stracić zdrowie, bo lekarz POZ nie ma choćby możliwości diagnostycznych kardiologa i łatwo może coś przeoczyć. A taki pacjent szybko może wrócić do szpitala. Dlatego postuluje, by leki z listy „S" mogli wypisywać także specjaliści.